Katolickie Stowarzyszenie Pielęgniarek i Położnych Polskich i lekarze OM KSLP zapraszają na wspólną Eucharystię we wtorek 27. 04. 2021, w trzecią rocznicę beatyfikacji krakowskiej pielęgniarki Bł. Hanny Chrzanowskiej oraz w wigilię wspomnienia włoskiej lekarki św. Gianny Beretty Molla ,Msza św. o g.18:00 w Katedrze Praskiej z prośba o rychła kanonizację Hanny Chrzanowskiej
Msza św. będzie przewodniczył JE Bp. Romuald Kamiński oraz Krajowy Duszpasterz Służby Zdrowia Ks. dr Arkadiusz Zawistowski.
Bł.Hanna Helena Chrzanowska ,(ur.7.X.1902r w Warszawie- zw.29.04.1973 w Krakowie) polska pielęgniarka, działaczka charytatywna, pisarka, pedagog, instruktorka i prekursorka pielęgniarstwa rodzinnego, domowego i parafialnego, wiceprzewodnicząca oraz członek Zarządu Głównego Polskiego Stowarzyszenia Pielęgniarek , naczelna redaktor czasopisma Pielęgniarka Polska, współorganizatorka Polskiego Towarzystwa Pielęgniarskiego.
– Błogosławiona Hanna Chrzanowska uwierzyła Jezusowi i całe swoje życie poświęciła temu, by nieść ulgę cierpiącym i zaspokajać ich głód duchowy: głód miłości, głód nadziei, głód Boga (…). Służyła im ofiarnie i heroicznie, wlewając w ich zbolałe serca pokój i nadzieję. Dzieliła się radością, bezgranicznie ufając Bożej miłości. Dlatego weszła do wielkiego grona Apostołów Bożego miłosierdzia … bł. Hanna czerpała swoją siłę z Eucharystii, adoracji, rekolekcji i modlitwy. … Gdy świat opanowała pandemia koronawirusa, stanęło przed nami nieoczekiwane zadanie. Przyszło nam odrabiać lekcję zadaną przez bł. Hannę Chrzanowską. Jako uczniowie uczennicy Jezusa, mamy być światłem w ciemnościach ludzkiego bólu! Trzeba nam wpatrzyć się w przykład bł. pielęgniarki i uczyć się od niej: cierpliwości, współczucia, gotowości służenia i odwagi niesienia pomocy tym, którzy jej potrzebują, często tam, gdzie nikt nie chce pójść. ( bp Zając 2000)
Św. Joanna Berretta Molla (4.X.1922-28.04.1962 Magenta k.Mediolanu)
” Duchowość św. Joanny jako lekarza: Joanna mówiła: Dotykamy Jezusa w ciele naszych chorych. Inne zdanie Joanny brzmi: Od dobrego wypełniania naszego powołania zależy nasze szczęście doczesne i wieczne. To pierwsze jak i drugie zdanie – wypowiedziane już przez panią doktor Joannę, posługującą w małej miejscowości Mesero koło Mediolanu, to jakby kwintesencja całej jej postawy zawodowej. Ale z drugiej strony jest to też bardzo szczere świadectwo poparte wieloletnią formacją osobistą. Bo lekarze, podobnie jak my duchowni, nie spadają przecież z kosmosu. Wychodzą z konkretnych rodzin, mają na nich wpływ konkretni ludzie, wśród których najmocniej chyba środowisko rówieśnicze w okresie szkoły średniej i studenckiej. Podobnie było z Joanną. Mieli na nią wpływ bardzo różni ludzie, na szczęście ludzie o wielkim formacie. Miała więc Joanna swoje ukryte ideały i potem ich przez całe życie broniła. A kiedy włożyła biały fartuch lekarski stając przed pacjentami, stanęła nie tylko z zasobem wiedzy, którą posiadła (specjalizowała się dodatkowo w pediatrii, chirurgii, ale zawsze chciała być lekarzem ogólnym, rodzinnym) ale przede wszystkim stanęła z sercem. Sercem, z którego pacjenci, jak za chwile będziemy się dowiadywać już bezpośrednio od nich samych, biła empatia, biło ciepło, biła czułość, a nie chłód i swoista pretensja: „po coś zachorował”, „właściwie po co ja cię tu mam”. Takiej postawy u Joanny nie było i dlatego można wskazać ją innym jako wzór.
(…) spójrzmy na dwa aspekty z jej życia medycznego. Jak to mniej więcej na co dzień u Joanny wyglądało? Z reguły do południa miała wizyty domowe lub dyżury w szpitalu. Natomiast od 16.00 do 19.00 przyjmowała w swoim gabinecie prywatnym w Mesero. Piotr jej nie robił żadnych wyrzutów, że tak się poświęca, wręcz ułatwiał, a nawet sam ten gabinet zorganizował. Nieraz była w takiej sytuacji, że jak już urodziła dzieci, sama musiała będąc wzywana do chorego wsiadać do swojego małego Fiacika 500-ki z jednym z dzieci i jechać z wizytą. Ale nigdy nie odmawiała. Od kiedy poznała Piotra dzieliła się swoimi sprawami zawodowymi ze współmałżonkiem. Była normalnym człowiekiem, więc nieraz oczekiwała od niego wsparcia, współuczestnictwa w kłopotach i sukcesach. Miała to szczęście, że je otrzymywała. Bo to bardzo ważne, aby umieć docenić pracę i osiągnięcia drugiej strony. Pochwała ze strony małżonka czy w przypadku osób samotnych od prawdziwego przyjaciela jest naprawdę o wiele cenniejsza niż niejedna premia lub akt uznania przyznany przez firmę. (…)
( ks. dr Piotr Gąsior – kapłan archidiecezji krakowskiej, dr antropologii teologicznej, duszpasterz rodzin, redaktor prasy katolickiej, wieloletni katecheta, tłumacz oraz autor licznych książek i artykułów m.in. o św. Joannie Berettcie Molli,- na spotkaniu Środowiska Medycznego Świętej Rodziny -11.IV.2013 r,)