20-21.04.2021 Ks. prof. Robert Skrzypczak, Rekolekcje Wielkopostne Sł. Zdrowia

Podczas dwudniowych Rekolekcji Wielkopostnych dla Służby Zdrowia pt. „NIE UMRZEĆ ZA ŻYCIA”, w Auli Kurialnej przy Katedrze Praskiej,  była okazja wysłuchać słów które skierował do medyków ks. dr hab. Robert Skrzypczak, doktor habilitowany nauk teologicznych w zakresie teologii dogmatycznej, magister psychologii, wykładowca teologii dogmatycznej na Papieskim Wydziale Teologicznym i w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie.

AUDIO I PDF:

20.04.2021 O milczącym życiu św. Józefa, kontemplacji, wierze św. Józefa Moscatiego, zaufaniu Bogu, i koniecznym prowadzeniu poprzez trudne wydarzenia.

Rekol.Sł.Zdr.Homilia 20.01 2021 ks. prof. Robert Skrzypczak cz 1.

21.04.2021 O świętowaniu  żydowskiej Paschy, św. Edycie Stein i życiodajnej Eucharystii

Rekol.Sł.Zdr. Homilia 21.03.2021 ks. prof.Robert Skrzypczak cz.2

TEKST: 

1 HOMILIA ks. Prof. Robert Skrzypczak – podczas Mszy św. 20.03.2021 r

Bracia jesteśmy już niecałe dwa tygodnie do Triduum Paschalnego do Świąt Wielkiej Nocy. W zeszłym roku akurat jak w Egipcie, przeżywaliśmy ten czas Triduum Paschalnego, zmuszeni do przebywania w swoich własnych domach, tak jak Izraelici, którzy każdy musiał być zamknięty w swoim domu. Najważniejsze, aby były biodra przepasane i zapalone pochodnie, czyli gotowość do ruszenia w drogę. Teraz nie wiem jak będzie wyglądała sytuacja, nawet za dwa tygodnie, ale najważniejsze jest, że Duch Święty na nowo nas prowadzi do źródeł naszej wiary, do źródeł naszej tożsamości. Będziemy mogli znowu na nowo odzyskać coś, co dla nas chrześcijan, dla nas uczniów Chrystusa staje się fundamentalne. No właśnie co?

Wczoraj mieliśmy Uroczystość św. Józefa. Mamy rok św. Józefa. Papież Franciszek, poprosił znowu św. Józefa, żeby był patronem Kościoła na ten rok, podkreślając, ze to jest rok szczególnej próby, którą przechodzi świat i ludzkość i kościół. Ta próba ma wiele wymiarów. Ale taki wspólny mianownik, pandemia wyzwanie jakie stanęło przed ludzkością. Z najnowszej historii kościoła wynika, że właśnie w takich okresach szczególnych papieże sięgali po pomoc św.  Józefa.  Bezpośrednią okazją było to, co się wydarzyło wcześniej. Papież Pius IX, rok 1870, świat zostaje naruszony, pewna całość naszej cywilizacji zostaje naruszona tak jakby była demontowana poprzez myśl Darwinizmu, rozprzestrzeniający się Marksizm, komunizm, wybuchłą krwawą komunę paryską. Dopiero co Europa przeżyła Wiosnę Ludów, wybuchają cały czas nowe konflikt zbrojne. Pius IX był zmuszony nawet przerwać Sobór Watykański I, ze względu na działania zbrojne. I właśnie w takiej sytuacji 8.grudnia, Ojciec Święty poprosił św. Józefa, aby był patronem Kościoła, to znaczy, aby pomógł nam przejść przez te wydarzenia. Bo trudne to nigdy nie znaczy, że nie ważne. Czasami do rzeczy najistotniejszych przechodzi się przez najtrudniejsze próby.

Dlatego zawsze bardzo mi się podobało to, że we wspomnieniach osób, które zetknęły się z ks. Karolem Wojtyłą, często pojawiało się, że ks. Karol Wojtyła, dodawał ludziom odwagi, zachęty mówiąc o sile przebicia. Potrzebujemy wiary, która pozwoli nam się nie raz przebić przez warstwę przeciwności, przez zniechęcenie, przez zmęczenie. Nie własną siłą człowiek wojuje, to jest coś, czego potrzebujemy się uczyć.

W roku 1937, Papież Pius XI tak samo znowu prosi św. Józefa, żeby stał się patronem wszystkich, którzy cierpią albo są zmuszeni do zmagania się z czerwonym komunizmem, wtedy. Rozpoczyna się Sobór Watykański II, 1962 rok, prawie sześćdziesiąt lat temu. Sobór rozpoczął 11 października a miesiąc później w Auli bazyliki Świętego Piotra, gdzie odbywały się spotkania, zebrania Ojców Soborowych, nagle do głosu dostaje się jeden biskup z Jugosławii. Niewielu biskupów z Jugosławii mogło wtedy przyjechać, to była dyktatura. W większości Ci biskupi przechodzili przez próbę więzienia, obozów, ci którzy przyjechali mieli blizny na ciele. Jeden z tych biskupów dorwał się do mikrofonu i mówi: Przygotowaliśmy tak wiele dokumentów, tak wiele projektów, dlaczego w żadnym nie ma odwołania do św. Józefa? No i oczywiście to się skończyło jedną wielką kpiną, szyderstwem, wyśmiewaniem się, bo nie po to zwołuje się Sobór Powszechny, żeby się zajmować św. Józefem.

Ale niespodzianka było, że nazajutrz, 13 listopada, Papież Jan XXIII podjął decyzję o tym, żeby imię św. Józefa wróciło do Mszału Rzymskiego i było wypowiadane zaraz za imieniem Najświętszej Maryi Panny, jego błogosławionej Małżonki.

Teraz też, Papież Franciszek, na początku pontyfikatu, podjął także decyzję, o tym by imię św. Józefa znów wróciło, bo po raz kolejny się zagubiło, w reformie posoborowej. I teraz mamy cały znowu cały rok poświęcony św. Józefowi. Nie jest to kolejny pomysł na jakąś akcję pastoralna. Myślę, że kryje się pod tym coś większego, ważniejszego, że dla nas chrześcijan, nasza wiara chrześcijańska nie jest ideologią. My wyznajemy religię, która jest personalistyczna. To znaczy, my wierzymy, że Bóg objawił się nam nie jako magiczna formuła, świetna do zastosowania, w pomaganiu człowiekowi w budowaniu cywilizacji. My wierzymy, że Bóg objawił się osobowo. Dla nas to co jest istotą, sensem, to jest Chrystus. I to jest ważne, bo Wielki Post przychodzi, Duch Święty przyjdzie nam pomóc i spyta: Jaką masz relację do Chrystusa? Chrystus w Twoim życiu – kim On jest?

Wracając do św. Józefa. Kocham taką malutką anegdotkę związaną, ze Świętym Józefem, którą kiedyś usłyszałem.   To było w czasie wojny, na podkarpaciu, jest sierociniec prowadzony przez siostry zakonne. Końcówka 1943 roku, ogromny głód, który tam zaczyna panować i siostry nie mają co jeść, skończyły się wszystkie zapasy i siostry zaczynają się martwić niesamowicie co dać dzieciom do jedzenia. Nie ma nic. Siostry się martwią, przełożona chodzi w te i wewte i szuka jakiegoś pomysłu. I tak jak ona chodziła nagle podchodzi do niej najstarsza sistra z tego klasztoru, staruszka i mówi: Siostro przełożona, czy ja bym w tej intencji mogłabym ofiarować św. Józefowi kartofelka? A miały Siostry taka ładna figurę św. Józefa w środku. Siostra przełożona się żachnęła i mówi, co mi siostra teraz zawraca głowę, jakimś …niech siostra zrobi co chce.  Tego samego dnia wieczorem, dzwonek. Otwierają siostry bramę, stoi woźnica, koń i wóz. Ten wóz jest pełen kartofli. Ten woźnica mówi; ja te kartofle wiozłem tutaj niedaleko, do sanatorium dla tych niemieckich ss-manów. Ale okazało się, że chyba ktoś przechował za długo ten wóz, bo sporo tych kartofli się zepsuło i kazali mi je wyrzucić.  Ale pomyślałem, że może siostry przebiorą i jakieś kartofle będą zdrowe i się może nadadzą. Siostry się ucieszyły, przebrały i okazało się, że połowa kartofli jest dobrych a połowa zgniłych. Ale tą przełożoną tknęło w pewnym momencie coś i woła ta staruszkę; a siostra ofiarował tego kartofelka św. Józefowi? Tak. Ale taka czerwona się zrobiła.  A mogłaby siostra pokazać tego kartofelka? Ona już purpurowa się zrobiła i poszła po tego kartofelka. Był w połowie zdrowy a w połowie zepsuty. A czemu siostra takiego w połowie zepsutego ofiarowała? A ta już cała pełna wstydu mówi: Bo mi zdrowego było żal.  To jest Święty Józef.

To jest Święty Józef! To tak pięknie niektórzy mówią: Słowa pouczają a przykłady pociągają. My tego potrzebujemy, jesteśmy środowiskiem, religia personalistyczną. Tak jak wierzymy, że prawda objawienie Boga przychodzi w Osobie Chrystusa. Dzięki Jezusowi poznajemy, wiemy, ze Bóg jest osobowy, że działa osobowo. Miłość do Boga jest osobowa, miłość do bliźniego też.  Chrześcijanie uczą nieustannie cały świat, że jeżeli istnieje miłość do drugiego człowieka ona musi być personalistyczna, osobowa.

Kiedyś miałem szczęście, honor brać udział w powstawaniu takiego dzieła, pod egidą prof. Antonio Pawan, profesora z Padwy, który był jednym z uczniów Jacquesa Maritain[1]. Powstawało dzieło, które nazywa się: Encyklopedia osoby.[2] Byłem bardzo zaskoczony, bo było dużo ludzi biorących udział w przygotowaniu tego słownika, bo okazało się, że niektóre cywilizacje do dzisiaj, nie mają wytworzonego pojęcia osoby. Na przykład cywilizacja chińska, czy także cywilizacja arabska, muzułmańska. Teraz muzułmanie próbują nadrobić, maja podejmować studia na temat personalizmu muzułmańskiego. Karkołomne zadanie.  Tam, gdzie nie ma pojęcia osoby dochodzi do przejawów skrajnego, strasznego kolektywizmu, gdzie człowiek nie liczy się. Zobaczcie, upadają jedne dyktatury, czerwone dyktatury, brunatne dyktatury, ciągle mamy przed sobą jakaś nową dyktaturę. Nowe zakwestionowanie, nowe zaprzeczenie osoby. Tam, gdzie zostaje zanegowany Chrystus, tam pojawia się to ryzyko, że zostaniemy zamienieni w kod kreskowy, że staniemy się tylko peselem.

Jestem tutaj przy zacnym gronie lekarzy. Mam przyjaciół lekarzy, czy to w Polsce, czy we Włoszech i nie raz oni sami mówili, że rutyna, zwłaszcza pracy w szpitalu, powoduje, że człowiek zapomina o osobie a zostaje mu przed oczami organizm, i wtedy leczy tylko organizm. Mówił mi jeden lekarz, że to wchodzi nawet w przyzwyczajenia językowe; Jak się ma ta trzustka pod oknem, czy jak ta nerka pod kaloryferem? Dzisiaj robimy uszy, jutro robimy nosy.

Potrzebujemy nieustannie odkrywania czegoś, pewnej wizji świata, siebie, Boga, ludzi, ale źródłem jest to właśnie czego chce nas nauczyć Józef. Józef uczy nas wiary, która jest zaufaniem. Wydaje mi się, że to jest tak ważne, tak fundamentalne. Ile razy ludzie przychodzili do Jezusa, prosząc Go w jakiejkolwiek sprawie; Panie uzdrów, Panie przepędź złego ducha, Panie uwolnij od niepokoju. Jezus często wtedy pytał: ale wierzysz, że mogę to zrobić? Wierze Panie. A więc według Twej wiary niech ci się stanie. Jeśli masz tej wiary dużo, to wtedy widzisz działającego Boga.  Jeśli tej wiary było tyle, przepraszam, co brudu za paznokciem, no to taki efekt.

Nieraz słyszę od Gracji, żyjącej do dzisiaj bratanicy i kustosza pamięci księdza Dolindo Ruotolo[3]. Ona często mówi; mój stryj nie raz powtarzał: ludzie nie widzą Boga, bo mu nie ufają, ale zaledwie zaczniesz mu ufać – zaczniesz Go widzieć.  Ta modlitwa: Jezu Ty się tym zajmij, ona ma taka skuteczność, taka siłę dlatego, że pomaga odzyskać w naszej świadomości, w naszej wyobraźni, w naszej wewnętrznej sile, odzyskać wiarę, która zaczyna być na nowo relacją. Nie spychologią, nie że ja nie chcę się zajmować jakimś problemem, mam tego dość. Tylko potrzebuję relacji, potrzebuję oparcia; emunah[4] po hebrajsku biblijne słowo, które my tłumaczymy jako – wiara. Wiara to jest oparcie.

Św. Józef jest świadkiem czegoś takiego właśnie, on jest świadkiem – on w sobie nosi doświadczenie wiary, która jest oparciem. Szymborska mówiła: tyle wiemy o sobie, na ile zostaliśmy wypróbowani. Myślę, że to jest najmądrzejsze zdanie, które wypowiedziała, ale w ogóle, które istnieją. Rzeczywiście. Psalm mówi: wiele jest prób, które czekają na sprawiedliwego, ale z każdej Pan go wydobędzie, wyprowadzi.[5] Nie lubimy tych prób. One nas czasami drążnią, denerwują, ale one są potrzebne. Potrzebne są do tego, żeby wypchnąć nas z samozadowolenia, z samowystarczalności. Czasami Bóg potrzebuje sprawić, że się grunt nam zatrzęsie pod nogami, że coś stracimy, że czegoś boleśnie będzie nam brakowało, że się zderzymy z czymś naprawdę trudnym, z jakimś poczuciem straty, coś się rozpadnie. Ale może czasem nie ma innego wyjścia, żeby Bóg nas wyprowadził z garniturka samozadowolenia. Z dobrego samopoczucia. Ileż czasami człowiek musi przejść, żeby móc zwrócić się do Boga: Panie ratuj. Panie przyjdź mi z pomocą. Trzeba stać się małym. Pokora to jest poczucie rzeczywistości, respekt wobec rzeczywistości. Widzę siebie jako stworzenie, widzę moje ograniczenia. Widzę, że te graniczenia buduje we mnie pewna rysa, pewne pękniecie. Katolicy nazywają to grzech pierworodny. Ograniczenia, które związane są z tym, że moja miłość, moja cierpliwość, moja wytrwałość

ma swój limit. Potem się wyczerpuje, a potem się zaczyna lęk. Zobaczcie jak go dużo.

Niedawno rozmawiałem z pewna pielęgniarką. Zaskoczyła mnie, bo powiedziała: Księże, ten Koronawirus to jest błogosławieństwo. Ona tak powiedziała, a ja od pewnego momentu już tak mówię: błogosławiony Koronawirus. Na początku mi włosy trochę stanęły dęba, w którą stronę pójdzie ta wypowiedź, a potem ona powiedziała: Boże, ile nam się oczu otworzyło, dzięki temu, co my przeżywamy. Koronawirus jest jak demon, niczego nie potrafi stworzyć, bo nie jest stwórcą. Ale coś demaskuje, coś ujawnia. To nie jest tak, że wirus nam generuje problemy, on nam tylko odsłania te problemy, które wcześniej się tworzyły, już były w ludziach. Nazywam teraz pandemie wielkim szkłem powiększającym. Przez to szkło widać więcej. Taki stan wiedzy na temat tego co się z nami dzieje. Kardynał Hollerich[6] z Luksemburga, on teraz pracuje dla papieża Franciszka w jednej z dykasterii, powiedział, że: pandemia przyśpieszyła przynajmniej o 30 -50 lat procesy sekularyzacyje. A więc, nie budzi sekularyzacje, ale przyspiesza.  Doprowadza do ostatecznej konsekwencji, coś co się zaczęło w ludzkim sercu w ludzkiej świadomości. Zwróćcie uwagę co się z nami dzieje w tym ostatnim czasie. Z jednej strony mamy do czynienia z potwornymi wybuchami gniewu; gniewu ulicznego, gniewu placowego, gniewu internetowego, medialnego, gniewu zawodowego. Rozmawiałem z jedną panią doktor psychiatrą, która mówi, że jest teraz takie natężenie problemów psychicznych, które ludzie znoszą, nie tylko z powodu lockdownu, ale z różnych innych powodów, to co się wylewa na ulice, my w Polsce mamy tzw. Strajk kobiet. Ale to samo dzieje się w Hiszpanii, we Francji. Proszę zwrócić uwagę – nie wiem, czy mieliście Państwo okazje zobaczyć co się działo przy okazji 8 marca – święta kobiet. Dokładnie to samo co w Polsce, czyli atakowanie świątyń, figur Matki Bożej Świętego Michała Archanioła, Chrystusa. Chrystofobia, która się wylewa, próby przerywania nabożeństw, przeszkadzania ludziom w domach modlitwy, niszczenia albo obryzgiwania różnymi symbolami nieprzyjaznymi sanktuariów. Ameryka Południowa, Meksyk, Stany Zjednoczone, wszędzie. Skąd się bierze ten gniew? Ten gniew jest podobny, tylko preteksty są różne. U nas w Polsce pretekstem okazała się aborcja, w innych krajach pretekstem są  inne problemy związane z pracą, z podatkami, z zasobami w bankach, uzależnienie od banku.

Natomiast problem jest ten sam i nazywa się strach przed śmiercią. To na nas wszystkich źle działa. Wszystko mieliśmy mniej więcej uporządkowane, pewna rutyna, która jest człowiekowi do pewnego stopnia potrzebna a tu przychodzi wirus i kopniak w stolik ze wszystkimi planami i projektami. Brakuje na oszczędzanie, na dokształcenie, wszystkiego nam zaczyna teraz nam boleśnie brakować. Ludzie zaczynają boleśnie doświadczać strachu. A Pismo święte mówi, że: człowiek z powodu strachu przed śmiercią stał się niewolnikiem czynienia zła.[7] Tak mówi Słowo Boga. (Hbr.2:15) To znaczy, że gniew, zniechęcenie, depresja – depresja często jest inną formą wyrażenia złości. Uderzenia w relacje z najbliższymi, egoizm, egocentryzm – to wszystko jest pochodną, to jest efekt tego, że nagle serce człowiekowi zadrży. Nie wiemy, w którą stronę idziemy, na czym stoimy. Nagle zostaje skompromitowany pewien model, pewien pomysł na życie. Jaki pomysł na życie? Że wszystko mam w swoich własnych rękach, że nad wszystkim panuję, wszystko kontroluję.  A tu nagle! Jedna część reaguje w ten sposób a inna w inny sposób. Jedni reagują poprzez wewnętrzną emigrację – odłączyć się, ideałem teraz staję się teraz jakaś działaczka, jakiś kawałek Podlasia, czy Mazur, czy Podkarpacia, gdzieś się zaszyć, odseparować się od ludzi, nie słyszeć tego co mają do powiedzenia. Bo drugi człowiek – Homo homi virus est.  Zaczynamy sobie nawzajem ciążyć. Dlaczego?

Bo okazuje się, że odkrywam intuicyjnie, że nie mam miłości, nie mam cierpliwości, nie mam wspaniałomyślności, nie mam szlachetności, które myślałem, że mam. Jak bardzo nas ta cała sytuacja odziera. I zobaczcie co się dzieje? To się dzieje w takim położeniu, w takiej sytuacji, że ludzie reagują albo Chrystofobią, albo reagują egocentryzmem, to znaczy dokładnie zachowują się nieracjonalnie. Zachowujemy się jak człowiek, który jest ogarnięty paniką, jak pacjent, który zrywa przyssawki albo odłącza się od kroplówki, nie chce sobie pomóc.  Działa wbrew sobie.

My potrzebujemy właśnie św. Józefa, my potrzebujemy na nowo wezwania do wiary, która staje się zaufaniem, odkrywaniem jej, dawania sobie nawzajem świadectwa. Dawaniem sobie nadziei. Tak jak wirus jest zaraźliwy, tak nadzieja jest też zaraźliwa. Zaufanie do Boga jest zaraźliwe. Jak bardzo – widzę, – jest zaraźliwy jest ks. Dolindo Ruotolo, jak bardzo zaraźliwa jest siostra Faustyna. Jak bardzo jest to zaraźliwe. Jak dobrze jest człowiekowi spotkać drugiego człowieka, który naprawdę ufa, który ma w sercu pokój, przy którym można się pomylić, który nie będzie od razu histeryzował, nie będzie wyciągał ostatecznych konsekwencji, jak dobrze jest znaleźć człowieka miłosiernego. Jak bardzo mamy zapotrzebowanie, aby znaleźć to samo co znalazł św. Józef.

Józef też znalazł się momencie, w którym wszystko wymknęło mu się z ręki. Nagle kobieta, którą pokochał, której zaufał, wobec której jest uczciwy na 200%. Czekają tylko na doprowadzenie zaślubin do końca.  Dla niej chce żyć, dla niej chce pracować, dla niej chce utrzymywać warsztat.  I nagle – niektórzy mistycy mówili – że w piątym miesiącu ciąży Maryi – Józef zaczyna zauważać, że jej ciało zaczyna się zmieniać. Jej fizjonomia się zmienia. A Maryja? Maryja milczy, ukrywa w tajemnicy to co się wydarzyło między nią a aniołem – cały sekret Zwiastowania. Z drugiej strony, co miała mu powiedzieć? No jak miała tłumaczyć to, że jest w ciąży nie z nim? Z Duchem Świętym? Jeszcze wariata chcesz ze mnie zrobić? Dlatego Ona milczy. On się cała oddaje Bogu. Wyciąga konsekwencje z tego Fijat, które wypowiedziała.

A Józef? A Józef zanurza się, idzie na dno. W tym momencie zostaje mu tylko jedno. Ta osoba, która była miłością, fascynacją jego życia, ta osoba wbiła mu nóż w plecy, po ludzku rzecz biorąc. I on do Maryi traci serce. Nie zerwie zaręczyn by nie narazić jej na zniesławienie, na kłopot, ale postanawia, że ją wyprawi daleko, niech ona sobie urodzi to dziecko gdzieś u swojej rodziny w górach. On nie chce już tego widzieć.

W tym momencie przychodzi Bóg. Głęboko jak mówi Pismo Święte, we snie to znaczy gdzieś w głębi jego świadomości, podświadomości. Bóg zaczyna do niego mówić: Józefie nie bój się! Nie bój się, bo z Boga jest To, co się poczęło w Twojej małżonce. Nie bój się przyjąć Twojej małżonki. Mało tego jeszcze Bóg nakłada na niego zadanie. Jak się urodzi To Dziecko to ty nadasz mu imię. I nazwiesz Go Jezus – Jeshua [8] – Bóg zbawia. I od tego momentu życie Józefa się zmienia. Nawet jeżeli wcześniej był caddik [9], sprawiedliwy, jeśli nawet wcześniej był nienagannym Żydem, w tym momencie pojawia się coś co stanie się jego bogactwem, jego sekretem, właśnie tą siłą przebicia.

W tym momencie pojawia się wiara. Wiara, która pozwoli Józefowi, dzięki temu, że od tego momentu da się prowadzić Bogu, że będzie nieustannie w głębokiej relacji z Nim. Będzie się opierał się nie na swoim zdrowym rozsądku, czy na opinii innych ludzi, ale będzie się opierał na tym co Bóg do niego mówi. Bóg mówi do Józefa: przyjmij Małżonkę i Józef przyjmuje. Bóg wprowadza Józefa w kruchość, w stan kruchości. Józef akceptuje to, że Maryja urodzi dziecko na strasznie dziwnej porodówce, między cielęciem i krową. Kto by chciał w takich warunkach synka czy córkę powić?  Jeśli Bóg mu powie uciekaj, pakuj bagaże, emigruj to on to robi. A jednocześnie, dając się Bogu prowadzić, zostawia za sobą warsztat, narzędzia, to wszystko co mu dawało możliwość zarobku. On się całkowicie Bogu oddaje. I będzie o tym świadczyć to, że Bóg będzie szedł zawsze przed nim dwa kroki do przodu i będzie wszystko przygotowywał.

Nieraz sobie myślałem, że skupiamy się na tym epizodzie z Bożego Narodzenia – Wizyta trzech króli. I to nam się wydaje takie baśniowe, jak to mądrze powiedzą bibliści, to jest midrasz żydowski[10] czyli taka opowieść, taki prawie mit, w sensie Eliade, która chce nam jeszcze coś dopowiedzieć do Bożego Narodzenia. Rzeczywiście, pomijając to, że nagle pojawia się trzech podróżnych, którzy byli niezapowiedziani, których nawet Józef i Maryja nie znają, pierwszy raz na oczy widzą. I pomijając to, że przynieśli takie dary pobożne jak kadzidło i mirrę, to jednak Józefowi dostarczają przy okazji gotówki – złoto. I Józef może doświadczać tego, że ufając Bogu, trzymając swoje serce nieustannie w stanie zaufania, jest w stanie zaproponować silne ramie swojej żonie i dziecku, swojej rodzinie, swojej wspólnocie.

Józef odkrywa coś takiego, co zawsze w chrześcijaństwie było ważne – tożsamość wierzącego mężczyzny, wierzącej kobiety. Kobieta odkrywając swoją kobiecość, czuła, że jest powołana do tego by dać życie. A mężczyzna odkrywał jako swoje męskie powołanie powinność, żeby bronić życia.  A kiedy przyjdzie co do czego nawet to oddać swoje życie w obronie za tych, którzy zostali mu powierzeni. Dlatego ideał templariuszy, ideał krzyżowców, ideał innych wielkich zakonów rodzimych w katolickiej chrześcijańskiej civitas chrystiana[11], polegała na tym, że wierzący mężczyzna nie był histerykiem. Wyobrażacie sobie państwo św. Józefa, który łazi po rodzinie i skarży się jak mu jest ciężko, w życiu, idzie się wypłakać do teściowej – św. Anny. Albo wisi na telefonie i cały czas mówi, bo musi z siebie zrzucić stres, którym się napełnił? Nie! Józef milczy. To jest pewien rodzaj miłości, jak świeca. Płoniesz i się konsumujesz, powoli, w milczeniu, dostarczając innym światła i ciepła. Mężczyźni w ten sposób byli przygotowywani. Wierzący mężczyźni.  Tylko trzeba mieć oparcie, żebyś umiał w milczeniu pracować, w milczeniu się dawać, w milczeniu także przecierpieć przeciwność. Jeśli przyjdzie co do czego – oddać życie. Chłopcy byli przecież wychowywani w ten sposób, że ich marzeniem było, kiedyś móc oddać życie ratując kogoś. A dzisiaj mamy tchórzy, egoistów. Ideał odwróconej do tyłu bejsbolówki, krótkich spodenek i filozofia typu: bawcie mnie, nudzę się. Nieustannie muszę konsumować, nieustannie muszę sobie dostarczać wszystkiego, w ofierze. Dlaczego?

Bo mnie zżera strach przed śmiercią, z którego nie zdaję sobie sprawy. Popatrzcie, jak my nosimy pewien sekret, który zostaje nam powierzony i który powinniśmy – to jest nasza powinność, to jest nasza misja przekazywać innym – że ten stan jest stanem każdego człowiek. Nie ma tutaj wyjątku. Każdy jest wrażliwy na ten lęk przed nicością, przed umieraniem, przed szczeznięciem.[12]  Lęk przed zestarzaniem się, lęk, że nie będziesz widział owoców swojej pracy, że ktoś inny cię tego pozbawi, że ktoś inny ci ukradnie twoje zasługi, to jest śmierć której się boimy. Lęk, że ktoś nam nie podziękuje, zlekceważy, nie będą nas kochać, zapomną o nas. Tutaj nie ma silnych. I z tego powodu, mówi Pismo Święte, człowiek jest gotowy posunąć się do najgorszego świństwa, egoizmu, stać się bestią, żeby bronić samego siebie. I sekret, który my mamy polega na tym, że Bóg nie jest obojętny na tę sytuację, że Bóg zareagował, że posłał swojego własnego Jedynego Syna. I gdzie posłał? Właśnie w samo serce problemu. Posłał Go na śmierć.  Jezus dobrowolnie idzie na śmierć. Sam mówi: nikt mi mojego życia nie odbiera, Ja go sam oddaje i ja go odzyskam.[13] I Chrystus Idzie na krzyż, żeby stoczyć walkę z tym co jest najważniejszym problemem człowieka. Człowieka starzejącego się, człowieka chorego, człowieka dotkniętego smutkiem, człowieka, który spotyka ograniczenia w życiu i dlatego ma ochotę, żeby zbuntować się, żeby komuś przyłożyć, żeby kogoś upokorzyć. Ręka świerzbi. I właśnie w tym momencie Chrystus wchodzi w tę sytuację, aby w tym miejscu oddać swoje życie, żeby tym miejscu zajaśniała ogromna porcja miłości absolutnej – Miłości Boskiej.

Dużo myślałem w ostatnim czasie o świętym Franciszku i o jego nawróceniu, kiedy zaczęło się jego nawrócenie a to był długi proces. Pamiętam, jak byłem w Asyżu i przewodnik pokazał nam miejsce, gdzie był wybudowany pierwszy refektarz[14] u Franciszkanów, przy kościółku św. Damiana.[15] I tam przewodnik powiedział, że pod tym refektarzem kryją się takie zapadliny skalne i tam Franciszek miesiącami ukrywał się przed gniewem ojca. Jego nawrócenie było dramatyczne, pociągało konsekwencje, kiedy on zaczął rozdawać ubogim materiały ze sklepu swojego ojca. Ojciec zaczął tracić pieniądze ze względu na szaleństwo swojego Franczesko. Co doprowadził Franciszka do tego, że w pewnym momencie się rozebrał, oddał ojcu ubranie i powiedział: od tego momentu moim ojcem jest Bóg. Franciszek chodził potem do San Damiano, do tego kościółka i tam był krucyfiks. Cały czas się wpatrywał godzinami, dniami wpatrywał się w krucyfiks, aż w pewnym momencie usłyszał głos od Ukrzyżowanego: Franciszku odbuduj mój Kościół. Wtedy dotknęła go Miłość Boga. Wtedy dotknęła go dobra nowina.

Zobaczcie, my dzisiaj żyjemy, w sytuacji pandemii i widzimy przez to wielkie szkło powiększające, że wielu ludzi dzisiaj żyje nosząc w sobie przesłanie odwrotne; zepsuj ten Kościół, zniszcz ten Kościół. Zlekceważ ten Kościół, obrzydź go innym ludziom. Daj sobie z nim spokój, zostaw go w spokoju – on ci nic nie daje!

Franciszek natomiast czuje głos Boga, który mu mówi: Odbuduj mój Kościół. Panie, gdzie mam odbudować Twój Kościół? O jaki kościół chodzi? Czy mam na cegły zbierać? Czy nam jest potrzebny kolejny kościół? Odbuduj Kościół w sobie. Odbuduj Kościół w Twojej relacji z innymi ludźmi, z Twoimi najbliższymi, z tymi do których jesteś posłany. Odbuduj mój Kościół – wtedy zobaczysz działanie Boga.

Ludzie nie widzą Boga – mówił ks. Dolindo – bo Mu nie ufają. Ale zaledwie zaczniesz Mu ufać -będziesz Go widział.

Ja jestem bardzo zakochany w tej postaci św. Józefa Moscati’ego [16]. Inny Józef. Jak jeździłem do ks. Dolindo, do Neapolu, to blisko miejsca, gdzie Dolindo się urodził, przy via Santa Chiara, jest zaraz niedaleko, na Piazza del Gesù, kościół jezuitów Gesù Nuovo. Tam spoczywa profesor Moscati, który był tylko dwa lata starszy od ks. Dolindo. Być może razem grali w piłkę, bo do dzisiaj chłopcy grają w piłkę przed Kościołem Santa Chiara. Dwa lata różnicy, to nie jest dużo dla dzieci.  Oczywiście reprezentowali różne światy. Dolindo pochodził z rodziny bardzo ubogiej. Natomiast Giuseppe był synem jednego sędziego, więc uposażenie było dobre. Ale to był wspaniały człowiek. Jest do dzisiaj ten sam efekt, który widać przed grobem Jana Pawła II, to znaczy nieustannie ludzie się modlą i coś takiego pięknego jest, że całują grób, albo całują w rękę figurę św. Józefa Moscati’ego.  Józef w fartuchu z brązu, stoi obok swojego grobowca z wyciągniętą dłonią. I ludzie przychodzą i mają potrzebę, żeby ścisnąć za rękę albo całują dłoń.

Bardzo mnie poruszył zrekonstruowany gabinet prof. Moscati’ego, gdzie przyjmował ludzi. Oczywiście jest biurko, kozetka, są te wszystkie różne rzeczy, szafa na sprzęt i …. kapelusz. Leży kapelusz, taki stary, taki typowy, brązowy, filcowy. Na tym kapeluszu jest napis: jeśli pomogłem Ci, to tu możesz zostawić datek, jeśli cię nie stać, możesz sobie wziąć.

Moscati był profesorem. Pierwszy we Włoszech, który zastosował insulinę do leczenia cukrzycy. Pierwszy, który zawsze był w awangardzie, na czele, wprowadzania w praktykę nowych osiągnieć w bakteriologii i innych. Brał udział w konferencjach międzynarodowych w Wiedniu, w Edynburgu. Miał zawsze bardzo dużo publikacji naukowych. A jednocześnie w pewnym momencie rezygnuje z kariery akademickiej, żeby być przy pacjentach.  Jest ordynatorem oddziału dla nieuleczalnie chorych. Umarł w wielki wtorek. Każdego dnia rano codziennie zawsze zaczynał od Mszy Świętej i modlitwy przed Najświętszym sakramentem. Potem szedł na oddział. Pracował w szpitalu a po południu wracał do domu. Coś zjadł na obiad, chwilę odpoczął i potem znowu przyjmował pacjentów. Wtedy w wielki wtorek po południu zjadł, miał przyjmować pacjentów, usiadł w fotelu i umarł – z przemęczenia, skonsumował się po cichu jak ta świeca.

Bardzo mnie poruszyło świadectwo tego w jaki sposób studentom przekazywał sztukę medycyny na oddziale. Organizując zajęcia ze studentami, podszedł z nimi do chorego, który był w bardzo poważnym stanie, bardzo obolały, cierpiący. Studenci przypatrywali się jak profesor Moscati rozmawiał z tym chorym, jak mu zrobił zastrzyk, jak mu poprawił poduszkę, jak go potrzymał za rękę, coś mu powiedział. I potem wyszli na zewnątrz i profesor Moscati mówi do tych studentów: zauważyliście kogo żeśmy odwiedzili? Widzieliście u kogo byliśmy? Oczywiście u studentów szybko pracował w mózgu komputer, żeby znaleźć odpowiednią jednostkę chorobową. Jak tu odpowiedzieć profesorowi? A Moscati wtedy im powiedział: widzieliśmy ukrzyżowanego Chrystusa. Zapamiętajcie to.  Ja myślę, że takie przesłanie usłyszane ze strony autorytetu, lekarza, profesora to jest coś.

Zalecał pacjentom na przykład lekarstwa, jakieś wlewki, czy inne jeszcze terapie a jednocześnie mówił proszę odbyć spowiedź życia i proszę codziennie przystępować do Komunii Świętej i bardzo proszę trzymać się wszystkich zaleceń lekarskich – inaczej nie gwarantuje wyzdrowienia.

To jest siła człowieka, który tak jak św. Józef miał do Boga zaufanie. I to co jest charakterystyczne u św. Józefa Moscati’ego, co mnie też bardzo porusza, to że on czuł, że świętość życia przechodzi przez kompetencje. Wiedział, że służyć, kochać drugiego człowieka, to między innymi także pogłębiać wiedzę, stawać się coraz bardziej mądrym, kompetentnym, żeby móc pomagać.

Ewangelia dzisiaj się skończyła, że nikt nic nie zrozumiał[17], wszyscy poszli do domu. Mam nadzieję, że nie będziemy tutaj mieli takiego efektu rekolekcji.

Chrystus świadomie wprowadza ludzi w napięcie. Wprowadza ludzi w kryzys. Proszę zwrócić uwagę, imię religia nie zmusza ludzi do zajęcia stanowiska. Powiedzieć Bóg – tak samo nie. Natomiast powiedzieć Chrystus – tak.  Musisz być albo za albo przeciw, musisz zając stanowisko. I w Ewangelii tak się dzieje. Są niektórzy, którzy mówią, ale jak On mówi, On jest Mesjaszem, On jest Synem Boga. A inni mówią to jest wichrzyciel, to jest oszust.

Mam wrażenie, że te zbliżające się Święta będą potęgować ten efekt. „Kto święty, niech przystąpi, kto nim nie jest niech czyni pokutę”[18] – Tak zachęcali się chrześcijanie w pierwszych wiekach w czasie Eucharystii. Ale może to być także jeszcze wzmocnione, amplifikowane[19]. Jak Apokalipsa św. Jana w pewnym momencie mówi: „kto jest święty niech się jeszcze bardziej uświęci, kto jest podły niech się jeszcze bardziej upodli.” [20] To jest kryzys. Czasami jest tak, jak mówił Jan Paweł I, że: człowiek musi być doprowadzony do upadku, który bardzo zaboli, wtedy dopiero otworzą się zmysły. Wtedy dopiero otworzą się oczy, odblokuje się serce. Nieraz też człowiek tego potrzebuje.

A czasami człowiek jest łagodny, systematyczny, miłosiernie prowadzony przez Boga do tego, aby trać i wytrwać.

Przypisy:

  • [1] Jacques Maritain IPFI (18.XI.1882 -28.IV.1973) – francuski filozof, teolog i myśliciel polityczny, zakonnik.
  • [2] Jest to jedyna encyklopedia personalizmu. Ukazała się w języku włoskim, w 2008 r. pt „Enciclopedia della persona nel XX secolo”, Napoli 2008. Redaktor wydania – prof. Antonio Pavan z Padwy. Współredaktorzy encyklopedii: profesorowie odpowiedzialni za działy określone grupami językowymi lub narodowościowymi. Za obszar polski był odpowiedzialny ks. prof. dr hab. Krzysztof Guzowski z KUL oraz m.in. ks dr hab. Robert Skrzypczak.
  • [3] Sługa boży ks. Dolindo Ruotolo (6.X.1882- 19.XI.1970) – włoski kapłan, tercjarz franciszkański. Napisał 33 tomy komentarzy biblijnych, liczne dzieła teologiczne, mistyczne i ascetyczne, listy i zapiski autobiograficzne. W 1940 r. ks. Dolindo zapisał podyktowany przez Chrystusa Akt zawierzenia z najważniejszym zdaniem: Jezu, zawierzam się Tobie, Ty się tym zajmij!
  • [4] Hebrajskie słowo emuna -oznacza wiarę, nie w sensie przyjęcia czyjegoś poglądu za pewnik, bez weryfikacji, lecz zgodnie z wcześniejszymi doświadczeniami duchowymi, które stały się udziałem ojców Izraela, Avrahama, Mojżesza i Jakuba, stanem zaufania do Jahwe, który był, który jest i który będzie.  Emunah jest bożym zaproszeniem do tańca, jest stanem zachłyśnięcia się i oczarowania Bogiem, jest stanem zaufania do Stwórcy, Elohim. Jest darem Ducha i najcenniejszym stanem w jakim może znaleźć się człowiek, jedyną obroną na czas próby i ciężkich doświadczeń życiowych. Wiara taka w żadnym razie nie stoi w sprzeczności z rozumem, a jedynie go uzupełnia ku pożytkowi człowieka. Relacja ta prowadzi do stanu bliskiego obcowania z Elohim Bogiem i Bożego Pokoju (Szalom) i zapobiega fanatyzmowi religijnemu
  • [5] Psalm 34 – wers 20: Wiele nieszczęść [spada na] sprawiedliwego; lecz ze wszystkich Pan go wybawia. (Biblia Tysiąclecia)
  • [6] Jean-Claude Hollerich SJ (ur. 9. VIII.1958 w Differdange) – luksemburski ksiądz rzymskokatolicki, jezuita, arcybiskup luksemburski od 2011, przewodniczący Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej od 2018, kardynał prezbiter od 2019.
  • [7] List do Hebrajczyków 2,15 o misji Chrystusa: „I aby wyzwolić wszystkich tych, którzy z powodu lęku przed śmiercią przez całe życie byli w niewoli”
  • [8] Imię Jezus w języku aramejskim: Joszua, jest skróconą formą hebrajskiego: Jehoszua, lub w języku polskim Jeszua, i znaczy – Jahwe jest zbawieniem.
  • [9] caddik – po hebrajsku -sprawiedliwy.
  • [10] Midrasz- po hebrajsku oznacza „szukanie Boga”, w judaizmie to wieloznaczny termin, oznacza gatunek literacki w pismach rabinicznych lub zbiory tekstów Tory ustnej przedstawionej w postaci komentarza do ksiąg biblijnych, który przyporządkowuje treść tradycji do tekstu biblijnego.
  • [11] „Civitas Christiana” – te łacińskie słowa oznaczają społeczność chrześcijańską, czyli zorganizowaną w imię Boże.
  • [12] Sczeznąć – oznacza wg. słownika języka polskiego: «stać się mniejszym, słabszym lub przestać istnieć»
  • [13] Cytat z Ewangelii św. Jana (J 10.17-18) „Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. 18 Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca». –
  • [14] Refektarz (łac. refectorium– odnawiać) –duże pomieszczenie w klasztorach, seminariach duchownych służące jako jadalnia, charakterystyczne zwłaszcza dla klasztorów średniowiecznych.
  • [15] Mały Kościół św. Damiana wybudowany w VI-VII wieku. Z krucyfiksu (Krzyża- ikony z San Damiano, który powstawał w XII wieku na terenie Umbrii), przed którym modlił się Franciszek Bernardone przemówił do niego Chrystus słowami: „Franciszku, idź i napraw mój dom, który, jak widzisz, cały idzie w ruinę”.
  • [16] Giuseppe Moscati (ur. 25.07.1880 w Benewencie, zm. 12 kwietnia 1927 w Neapolu) – włoski lekarz, naukowiec, docent uniwersytetu w dziedzinie fizjologii człowieka i chemii fizjologicznej. W czasie erupcji Wezuwiusza 8.04. 1906 z narażeniem życia kierował ewakuacją szpitala w Torre del Greco, dzięki czemu ocalono wszystkich pacjentów tuż przed zawaleniem się dachu budynku. W 1911, podczas epidemii cholery w Neapolu, władze miasta powierzyły mu zadanie zbadania przyczyn choroby i opracowanie metod leczenia, wiele jego sugestii wcielono w życie. W 1919 został ordynatorem III Sali Nieuleczalnie Chorych. W 1922 z tytułem docenta nauk ogólnoklinicznych, został wykładowcą. Rok później reprezentował Włochy na Międzynarodowym Kongresie Fizjologii w Edynburgu.
  • [17] Ewangelia (J 7, 40-53)
  • [18] Fragment Didache (9-10; 14, 1-3) czyli Nauki Dwunastu Apostołów, 3 częściowego zbioru nakazów moralnych, modlitw, przepisów liturgicznych i organizacyjnych pierwszych wspólnot chrześcijańskich, napisany w Syrii na przełomie I i II wieku. Część II zawiera m. in przepisy liturgiczne sprawowania Eucharystii, z których pochodzi cytowany fragment dziękczynnej modlitwy eucharystycznej: Niech przyjdzie łaska, I niech przeminie ten świat. Amen. Hosanna domowi Dawidowemu! Kto święty, niech przystąpi, Kto zaś nim nie jest, niech czyni pokutę! Marana tha! Amen.Tekst Didache jest znany z jedynego manuskryptu odnalezionego w 1873 roku przez Ph. Bryenniosa.
  • [19] Amplifikacja – proces biologiczny, podczas którego dochodzi do zwielokrotniania liczby lub ilości. W biologii molekularnej termin stosowany w odniesieniu do powielania (namnażania) DNA, – in vitro (w łańcuchowej reakcji polimerazy) albo in vivo (po przeniesieniu przez wektory genetyczne do komórek gospodarza). Amplifikacja DNA występuje też naturalnie, trwale zwiększając liczbę kopii danego genu i tym samym ilość jego produktu. Jest to proces o dużym znaczeniu ewolucyjnym, gdyż dzięki obecności wielu kopii tego samego genu jedna z nich może ulec zmianom
  • [20] Apokalipsa 22.11- „Kto krzywdzi, niech jeszcze krzywdę wyrządzi, i plugawy niech się jeszcze splugawi, a sprawiedliwy niech jeszcze wypełni sprawiedliwość, a święty niechaj się jeszcze uświęci!

2 HOMILIA  ks. prof. Robert Skrzypczak, podczas Mszy świętej 21.03.2021

Widać już jak w czytaniach napięcie wzrasta, już dochodzi do tego momentu kulminacyjnego, który Jezus często nazywał w taki enigmatyczny sposób – godzina. Na przykład, kiedy w Nazarecie, próbowano Jezusa złapać i zepchnąć ze skały, pozbyć się Go, On uszedł, bo nie nadeszła jeszcze Jego godzina. Podobnie było w jeszcze innym miejscu, kiedy próbowano Jezusa w Jerozolimie ukamienować – jeszcze nie była to Jego godzina. Natomiast dzisiaj Jezus mówi to znamienne – nadeszła, już. I to mówi w kontekście święta.[1]

Święty Jan to zauważa i wpisuje działanie Jezusa w kalendarz świąt żydowskich. Były najważniejsze trzy święta, którymi Żydzi się posługiwali. Które były jakby takim znakiem ich przywiązania i wierności wobec Boga, który działa w ich życiu, w ich historii.

Święto Pesach [2] czyli Bóg Przechodzi, wiosenne. Święto Szawuot [3], 50 dni później, tak zwana pięćdziesiątnica. To było święto dziękowania, uwielbiania Boga za objawienie Słowa – Tore.[4] I potem Święto Sukkot [5]. Sukkot to znaczy namioty albo kuczki po polsku. Jesienne piękne święto, w którym Izraelici symbolicznie na tydzień opuszczają swoje domy, budują szałasy. To jest święto narzeczeństwa z Bogiem, bo tak przeżywali Izraelici swoją zależność – błogosławioną, chcianą zależność od Boga, gdy szli przez pustynie. Wtedy doświadczali potrzeby bycia nieustannie blisko Boga i w zamian za to otrzymywali intymność, bliskość Pana Boga. Pewne znaki mówiły im, że Bóg jest pośród nich; jasny płomień, szechina [6], manna i przepiórki i woda ze skały i zwycięstwa, które Bóg im pozwalał odnosić.

Mamy więc ten kontekst święta i my też przygotowujemy się na to, by wraz z całym Kościołem Matką wejść w to święto, które po Polsku nazywa się pięknie – Wielkanoc. Natomiast ma też swoją nazwę Święta Paschalne.  To oryginalna międzynarodowa nazwa, mówimy też Triduum Paschalne.  A w środku

Jest to pierwsze święto – Pascha. W czasie tego święta znów będziemy obchodzić śmierć, zejście do otchłani i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Wielkanoc kojarzy się właśnie ze Zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa.

Jakby tak przeciętnego Polaka zapytać; z czym Ci się kojarzą święta Wielkiej Nocy, to stawiam na święconkę, obawiam się, że niektórym będzie się kojarzyć z zającem, królikiem.  Kiedyś założyłem się ze swoimi studentami o całą moją pensję wykładowcy: niech mi ktoś wytłumaczy, znajdzie jakieś chrześcijańskie uzasadnienie zająca. Kombinowali – nic z tego.

Ciągle nam brakuje jakiegoś, przewodnika jakiegoś wejścia w to święto, bo inaczej znowu będzie taki efekt: święta, święta i po świętach. Taki długi weekend, gdzie można się spotkać z rodziną i nabawić się znowu poczucia winy, bo się odeszło od diety, za dużo zjadło.

Natomiast my odkrywamy to, że to święto jest spotkaniem z Kimś kto jest potężniejszy niż śmierci, kto wyszedł z cmentarza.

A propos tego, opowiadała mi kiedyś pewna kobieta, to było akurat w sobotę wieczór, jak jechała na odnowioną, odnawiającą się w Kościele Liturgie Paschalną. Matka wszystkich liturgii, matka wszystkich sakramentów, najstarsza liturgia chrześcijańska – wigilia paschalna. I wsiadła sobie do autobusu miejskiego i akurat w tym autobusie spotyka ją koleżanka i pyta: A gdzie ty jedziesz w sobotę wieczór, o tej porze? No i ona mówi- chciałam być oryginalna i powiedziałam – wiesz jadę na spotkanie z kimś, kogo pochowali i wrócił z cmentarza i żyje. Tamta się wyraźnie zainteresowała; ale kto, gdzie jak?  I ona wtedy jej wyjaśniła, że chodzi o Jezusa Chrystusa. Tamta była wyraźnie zawiedziona i powiedziała: eeee, ja już myślałam, że to naprawdę. To jest właśnie nieraz nasze podejdzie do tego.

Nam się wydaje, że my idziemy świętować albo grubego krasnala, w czerwonej czapeczce, przypominającego puszkę Coca coli albo idziemy świętować tego zająca, którego nikt nie umie wyjaśnić.

Pamiętam jak Karol Wojtyła jako młody ksiądz został wysłany przez Kardynała Sapiehę na studia do Rzymu, to było zaraz po wojnie i dwa lata spędził na studiach w Rzymie. Kardynał Sapieha poprosił by Wojtyła wykorzystał tę sytuacje, bo to były trudne czasy politycznie i poznał trochę co się dzieje w Europie. Poza Włochami ksiądz Wojtyła pojechał także do Francji, do krajów Beneluxu i potem wrócił do Polski i napisał taki znamienny tekst, wydrukowany bodajże w Znaku.  On tam postawił takie ważne pytanie, w oparciu o doświadczenie Kościoła czy człowieka powojennego. W Polsce człowiek poddany dyktaturze komunistycznej, na zachodzie człowiek znajdujący się w innej sytuacji: demokracja liberalna, rozwijająca się gospodarka. I Karol Wojtyła mówi: Zauważyłem, że na zachodzie ludzie żyją w warunkach wygasających złóż życia duchowego. Wygasających. Człowiek traci temperaturę. Traci kontakt z czyś życiodajnym i zaczyna być sam. Potem postawił sobie takie pytanie: Co dawało, decydowało, że kościół pierwszych wieków miał ogromna siłę? Siłę ewangelizowania, siłę męczeństwa, siłę dawania świadectwa. Co dziś decyduje o wiotkości i słabości naszego Kościoła? Jako odpowiedz Karol Wojtyła powiedział: Tą siłą, którą żeśmy zgubili jest tajemnica Paschalna Chrystusa. My potrzebujemy to odkrywać.

Dzisiaj Jezus jest w czasie święta w Jerozolimie i nagle pojawiają się Grecy. Grecy wiadomo – czyli nie Żydzi, czyli inni, poganie, dalecy, z diaspory[7] przyjechali. Co oni chcą? Są zainteresowani Jezusem. Podchodzą do Filipa z Bedsaidy. Bedsaida, to wiemy już na pewno, że była to miejscowość nad Jeziorem Galilejskim, gdzie ludzie posługiwali się także językiem greckim. Z Bedsaidy pochodzili Filip i Andrzej. Wszystko się składa. Filip porozumiewa się z grekami po grecku i idzie do Andrzeja, bo on jest po Piotrze najważniejszy. Są tutaj Grecy, szukają Jezusa. Podchodzą apostołowie i mówią Jezusowi: Grecy Cię szukają, poganie Cię szukają. Jezus rozpoznaje, że to jest znak od Ojca. W ogóle cała Ewangelia św. Jana jest świetnie zbudowana, bo pokazuje Jezusa, który jest w nieustannym dialogu z Bogiem Ojcem. Daje się Jemu prowadzić. Daje się Mu inspirować. Spełnia Swoją drogę, swoją misję nie na podstawie jakiegoś gotowego algorytmu, jakiego ideału z góry przyjętego, ale daje się prowadzić Bogu. Tak jak wczoraj mówiliśmy trochę w tym kontekście o św. Józefie.

Jezus przecież nie raz mówił: Ja bym nic nie mógł zrobić gdybym nie widział Ojca czyniącego. On widzi, że Bóg działa i Jezus robi to samo. Tak jak Ojciec wskrzeszał umarłych tak i Syn człowieczy też wskrzesza zmarłych.[8] Moje słowa nie są moje – w innym miejscu Jezus mówi- ale to są słowa, które ja słyszę od Ojca.[9] Jezus w tym sensie, jako doskonały Syn, staje się transparentny, przezroczysty wobec Ojca. Daje Ojcu nieustanne pierwszeństwo pokazując w swoim wcieleniu, co znaczy być Nowym Człowiekiem, którego przyszedł zaproponować – więcej jeszcze – jakby zainaugurować pośród nas. Otworzył pewną falę życia, pewien nurt, którym będzie ogarniał ludzi, dzieląc się właśnie tą sztuką, tym

Nowym sposobem życia. Ale ten nowy sposób życia musi przejść przez pewne doświadczenie, które nazywa się Pascha.

Jest święto, Jezus dostaje sygnał, Grecy Cię szukają, Jezus od razu wie o co chodzi: nadeszła godzina. Jaka godzina? Żeby Syn Człowieczy został wywyższony. Z czym to się kojarzy? I zaraz Jezus, jakby idąc tym tropem wyjaśnia o co chodzi posługując się inną metaforą – metaforą ziarna.  Jeśli ziarno wpadnie w ziemię, a nie obumrze, zostanie samo, zmarnuje się[10]. Musi pęknąć, musi oddać życie, żeby wydobyła się cała energia wewnętrzna z ziarna, rośliny, drzewa. I tak samo Jezus mówi będzie z Synem Człowieczym.  Teraz dokonuje się sąd dla całego świata. Teraz zostanie strącony władca tego świata, Ja zostanę wywyższony przyciągnę wszystkich do siebie. [11] Teraz Jezus mówi o pewnym wywyższeniu, ale nikt nie miał pojęcia o czym On mówi. Wiadomo tylko, że Jezus nawiązuje do Świąt Paschalnych.

A jak wyglądały Święta Paschalne?  Józef Flawiusz[12] opisuje, jak wyglądały Święta Paschy: Święta Wiosenne Paschy, czyli Przechodzenia Boga, przeprowadzenia Izraelitów ze śmierci do życia – bo to było odniesienie do Izraela – tamtej kiedyś nocy 1200 lat przed Jezusem. Izraelici od tego momentu celebrują bardzo skrupulatnie to święto. Święto Pesach jest najważniejszym świętem Izraela. Robi wrażenie, gdy się weźmie do ręki i poczyta książkę św. Edyty Stain.[13] Ona pochodziła z rodziny żydowskiej i napisała piękną książkę: „Dzieje pewnej rodziny żydowskiej[14]. I tam wspomina swoje dzieciństwo w domu judaistycznym, jak wyglądało to przygotowanie do Pesach.  Opisuje, że: „dom był przewracany do góry nogami” Nic nie zostawało na tym samym miejscu. Pascha to przede wszystkim wielkie sprzątanie, bo nie wolno świętować Paschy, jeśliby zostało coś spleśniałego zjełczałego w domu. Więc szukają tak zwanego chametzu,[15] czyli wszystko co spleśniałe zepsute; „wynocha” Potem były wyciągane naczynia, które były używane tylko do świętowania Paschy. A dlaczego naczynia? Bo Pascha to będzie uczta, do niej Żydzi bardzo się przygotowują, wiemy, że Józef i Maryja, Jezus szli na świętowanie Paschy do Jerozolimy.  I Żydzi szli świętować Paschę w Jerozolimie. Dlaczego akurat w Jerozolimie? Na to chciałem zwrócić uwagę.

Józef Flawiusz pokazuje, jak wyglądało świętowanie Paschy w Jerozolimie: Święto Paschy wygląda w ten sposób, że pierwsza część Paschy odbywa się w Świątyni Jerozolimskiej i jest związana z ofiarowaniem baranków – to jest fundamentalny element Paschy. To jest ofiara Paschy na cześć Pana jak mówi Księga Wyjścia[16]. Jak Józef Flawiusz żydowski historyk tamtego okresu opisuje: „Owi zatem kapłani, którzy z nastaniem ich święta nazywanego Pascha zabijają ofiary od godziny dziewiątej [czyli naszej 15.00] do godziny jedenastej [czyli około 17.00], tak jednak, że nie mniej niż dziesięć osób przypada na jedną ofiarę (nie wolno im bowiem spożywać jej osobno, w pojedynkę), a często grupy liczą i dwadzieścia osób, stwierdzili, że liczba ofiar wynosiła 265 5000; co, jeśli liczyć nie więcej niż dziesięć osób ucztujących razem, odpowiada liczbie 2 700 200 osób”[17]

Chciałem to przytoczyć, żeby ogarnąć wyobraźnią, zobaczyć, jak to wygląda. To nie tylko ilość baranków robi wrażenie – 265 tysięcy baranków składanych tego dnia w ofierze, ale ilość krwi przelewanej, bo potem z tych baranków jest przetaczana krew i ona jest wylewana na ołtarze – hektolitry krwi. A potem jeszcze są oprawiane ciała baranków w określony sposób a potem te ciała potem zostaną zabrane do domu, bo druga część paschy odbywa się w domach rodzinnych i tam właśnie jest pieczony ten baranek w całości i spożywany wspólnie i wokół tego toczy się tak zwana liturgia domowa Pesach, sprawowana przez Żydów. Otóż według żydowskiej Miszny [18], baranki „przeszywali „cienkimi, gładkimi drewienkami” łopatki zwierząt, by móc je powiesić i oprawić (Pesahim 5, 9) [19]. „Przeszywali” oni także „rożnem z drewna granatu” ciało baranka paschalnego „od pyska aż do pośladków” (Pesahim 7, 1). Czyli wzdłuż i w poprzek – to przypominało ukrzyżowanie – „baranek paschalny ofiarowany był w sposób przypominający ukrzyżowanie”[20].

Nawet św. Justyn, który pochodził z Palestyny słynny chrześcijański męczennik, z końca I i początku II wieku chrześcijaństwa, tak samo mówił: „Bowiem baranek, którego pieką, jest pieczony i oprawiany niejako w formie krzyża. Bowiem jednym rożnem przekłuty jest od części dolnych ku głowie, a w poprzek grzbietu drugim, do którego przywiązane są nogi baranka”[21].

Jezus wielokrotnie widział ten obrzęd.  Uczestniczył w nim. Patrząc na ten obrzęd spodziewał się, że któregoś razu to On sam stanie się tym barankiem. Przyjdzie moment, żeby przelać krew i żeby zostać przybitym do tej konstrukcji, która będzie przypominała ukrzyżowanie. Dlatego Jezus dzisiaj mówi: nadeszła godzina. Ziarno musi być wrzucone w ziemię, jeżeli nie obumrze zostanie samo, a jeśli obumrze przyniesie obfity owoc. Jezus przygotowuje się na to, że doprowadzi działanie Boga, związane z naszym zbawieniem, do zenitu, do końca właśnie w sercu świętowania Paschy. Wtedy, kiedy Żydzi oprawiają baranki, składają w ofierze, Jezus Sam przygotowują się na to, żeby jako Baranek Paschalny został złożony w ofierze za nas na krzyżu.

Tylko kiedy krzyżowano Jezusa, to krzyżowanie odbywało się na Golgocie poza miastem, to było miejsce straceń, krwawych długotrwałych egzekucji. W tych egzekucjach brali udział; najciemniejsze typy, spod najciemniejszych gwiazd, ludzie, którzy na to cierpienie zasługiwali, więc tłumy były przyzwyczajone do tego, żeby oglądać te sceny i sycić się poczuciem sprawiedliwości. Wtedy, kiedy Jezusa Krzyżowano, kiedy był poddany tej egzekucji, tej masakrze, prawdopodobnie nikomu z uczestników nie przychodziło do głowy, że w tym momencie odbywa się jakaś ofiara. Widziano tylko masakrę, tylko śmierć, ból.

Skąd w takim razie po zmartwychwstaniu apostołowie, św. Paweł, mówią o tym, że Chrystus jako nasza pascha został ofiarowany? [22] I św. Piotr także przywołuje postać Baranka, że Chrystus jest właśnie tym barankiem, który został złożony w ofierze za nasze grzechy. Że On oddał całkowicie siebie samego, swoje ciało. Jego ciało przybite do Krzyża jest ofiarą, przez niego złożoną Bogu, żeby nas uratować. Że to jest to miejsce, w którym Bóg dokonuje Paschy- przechodząc przez Ciało Jezusa, w tym momencie na krzyżu, przebijając je – siła przebicia! Przebijając mur, którego człowiek nigdy nie jest w stanie sam przebić – mur śmierci, przed którą pokornie każdy musi się zatrzymać.

A Jezus przechodzi przez śmierć po to, żeby ją zniszczyć. Wychodzi potem z cmentarza zmartwychwstały, pokazując swoje rany chwalebne i mówiąc: miejcie pokój. To musiało się wszystko wydarzyć. Syn człowieczy musiał to wszystko znieść. Musiał przyjąć cierpienie na siebie. Ale od tego momentu będzie głoszone przebaczenie grzechów i nawrócenie. Skąd ta cała świadomość?

Otóż musielibyśmy wrócisz do tej drugiej części Paschy. Kiedy kończy się ta część w świątyni, baranki zostają ofiarowane i zostanie zabierane przygotowane już ciało baranka na drugą część domową.

Św. Edyta Stein opisywała jak wyglądało przygotowanie, jak wyglądało obchodzenie w domu tych świąt paschalnych. Jednego razu brałem udział w takim żydowskim święcie Paschy. Jak to wygląda? To co jest charakterystyczne i najważniejsze, w źródłach żydowskich, że Paschę świętowano według określonego rytuału, który się nazywa seder [23] i tego rytuału nie wolno zmieniać.

Odpowiedzialnym za przebieg liturgii jest głowa domu. Wszystko odbywa się wokół stołu. Wszyscy domownicy zajmują swoje miejsca. Wcześniej są odpowiednio przygotowani postem, właśnie tym rytuałem oczyszczenia. Tamtej nocy Izraelici zawsze czekają, że ten sam Bóg, którego wspominają, On tej nocy także przyjdzie z mocą wybawiania. Dlatego to jest święto pełne nadziei i związane z oczekiwaniem na Mesjasza. Jeżeli przyjdzie Mesjasz, wróci, to przede wszystkim w Noc Paschy – stąd także obyczaj zostawiania jednego miejsca przy stole i uchylonych drzwi. Do tej pory jeszcze nie zdołałem dociec, jak to się stało, że ten obrzęd wolnego miejsca przeszedł u nas na Wigilię w katolickich domach. Ale to nie jest ważne. Ważne jest, że ten obrzęd Paschy odbywa się wokół rytuału czterech kielichów.

Na Passze bardzo ważny jest chleb przaśny, chleb, który jest chlebem udręczenia, przypomina tamto ciasto w Egipcie, które zostało przygotowane w pośpiechu bez drożdży, bez spulchniacza. Woda i mąka szybko, bo w pospiechu zbawiał Pan tamtej nocy. Od tego momentu Izraelici będą używać tego chleba przaśnego jako chleba udręczenia, który będzie przypominał niewolę Egipską. Oraz Wino, bo wino jest symbolem wkroczenia do Ziemi Obiecanej, symbolem wolności, symbolem tego, że Bóg zbawia, wyzwala. Całe święto toczy się wokół czterech kielichów. One są bardzo wyraźnie opisane w źródłach żydowskich.

Mianowicie pierwszy kielich, to jest kielich Kidusz [24] czyli kielich uświęcenia, ten kielich gospodarz wznosi, ale nie wolno pić bez błogosławieństwa. Zawsze użycie kielicha jest związane z błogosławieństwem i ten pierwszy kielich jest związany z tym, że na początku święta Pana Boga błogosławi się za to święto, w ogóle za święto, za odpoczynek.  Potem przechodzi się do przygotowania drugiego kielicha. Ten drugi kielich, który także opisuje św. Edyta Stein, nazywa się kielichem proklamacji i głoszenia albo Haggada. [25] To jest kielich, który się przygotowuje; wino z wodą, ale od razu się nie wypija, tylko w tym momencie rozpoczyna się wielka opowieść. Dla Izraelitów wyznanie wiary, nie ma znamion abstrakcyjności. Wyznanie wiary jest związane z opowiadaniem wielkich wydarzeń Boga, bo Bóg odsłania się poprzez fakty, wydarzenia.  Dlatego ta noc jest pełna opowieści. Uobecnia się to, w jaki sposób Izraelicie znosili niewolę. Jak Bóg zadziałał na ich korzyść, jak ich prowadził, jak ich prowadził przez pustynię, jak ich wprowadził do Ziemi Obiecanej. Dzieciom wtedy jest przekazywana wiara. Wtedy także używane są gorzkie zioła, jest używana tak pasta, taki sos czerwony- nazywa się charoset [26], w którym są moczone kawałki chleba. Wiemy, że w czasie ostatniej wieczerzy Jezus zanurzył w czymś kawałek chleba i podał Judaszowi. To był właśnie ten charoset, on był czerwony przypominał cegły, do których produkcji byli zmuszeni Izraelici.

Potem przechodzi się do trzeciego kielicha. Ten trzeci kielich nazywa się kielichem błogosławieństwa – kielich Beraha[27]. Ten trzeci kielich jest momentem, kiedy Izraelici uwielbiają Boga

za przymierze. Otóż Bóg się zbliżył, związał z nimi. To kielich błogosławieństwa. Potem zaczyna się śpiewać psalmy, radosne, zwłaszcza Psalm 118: „nie umrę nie, lecz będę żył[28],  „Bóg to uczynił i cudem jest w naszych oczach”. I potem cały obrzęd kończy się czwartym kielichem – Halelle [29], czyli kielichem uwielbienia. Po wypiciu tego kielicha Pascha jest skończona.

I teraz możemy zauważyć, że ostatnia wieczerza jest właśnie tym obrzędem paschalnym, bo Jezus polecił uczniom, żeby przygotowali Paschę. Spotyka się z uczniami i zaczyna celebrować obrzęd paschalny. Tyle tylko, że Ewangelie notują, że Jezus wziął chleb, przemienił i podał jako swoje Ciało i wziął kielich, konsekrował i powiedział to jest moja Krew, a o innych [kielichach] nie wspomina. Z wyjątkiem Ewangelii św. Łukasza, gdzie pojawiają się dwa kielichy. Jeden pojawia się na początku, wieczerzy a potem, jak św. Łukasz mówi: po skończonej wieczerzy Jezus wziął ponownie kielich. Więc są dwa kielichy. Jak te kielichy dopasować?  Otóż bez wątpienia, ten kielich, który Jezus zakonserwował i przemienił w swoją Krew w czasie ostatniej wieczerzy, jest kielichem po spożywaniu chleba, czyli po skończonej wieczerzy, czyli to jest trzeci kielich błogosławieństwa – Beraha [30]

Nawet św. Paweł w pierwszym liście do Koryntian, kiedy wyjaśnia tajemnice Eucharystii pisze[31]: Czyż kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czy nie jest udziałem we Krwi Chrystusa? Czyli Beraha, ten trzeci kielich. Tamten wspominany przez św. Łukasza na początku wieczerzy, to jest prawdopodobnie pierwszy kielich opowieści Haggada. Potem Jezus bierze chleb, konsekruje, daje uczniom do spożycia swoje prawdziwe Ciało, swoją prawdziwą Krew, ale wszystkie Ewangelie mówią, że po tym rozdaniu kielicha Jezus nagle wychodzi. Idzie do ogrodu Getsemani – oliwnego. A więc jest jeden pewien bardzo ważny szczegół – Jezus, nie zakończył Paschy, obrzędu paschalnego, bo nie ma czwartego kielicha.

Nawet Ewangelie mówią, że po odśpiewaniu hymnu, wyszli do ogrodu.[32] Czyli zaczęli śpiewać tylko psalmy i potem koniec. Gdzie jest ten czwarty kielich?  Czy Jezus świadomie pominął ten czwarty kielich?  Gdzie go możemy znaleźć? Proszę zwrócić uwagę, że wcześniej jeszcze Jezus powiedział: „Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym» [33]I potem Jezus wychodzi na Górę Oliwną. I co tam się dzieje? Pada na ziemię i zaczyna się agonia, zaczyna się straszliwa walka z własnym lekiem. Apostołowie wtedy usypiają, Jezus zostaje sam z własnym lekiem. O co się modli?  Ojcze, jeśli to możliwe odbierz ode mnie ten kielich.  Pojawił się kielich. Jezus boi się przyjąć tego czwartego kielicha.

Potem kolejna Ewangelia powiada – Ewangelia Marka i Mateusza, że kiedy Jezus zostaje doprowadzony na szczyt Golgoty, wtedy żołnierze usiłowali podać mu wino.” Dali Mu wino zaprawione goryczą, ale nie chciał pić”[34], mówi Ewangelia Mateusza. Tam dali Mu wino zaprawione mirrą, ale on nie przyjął. – mówi Ewangelia Marka.[35]  Wiemy z opisów historycznych, że to wino z mirrą albo z goryczą, kadzidłem to było wino używane do znieczulania, pewien rodzaj narkotyku, który stosowano wobec skazańców przed egzekucją, żeby ich trochę przyćmić. Jezus odmawia tego wina. Chce całkowicie świadomie wejść w mękę.  Ale zostaje jeszcze jeden moment, na który zwraca uwagę Ewangelia św. Jana. W pewnej chwili Jezus przybity do krzyża, w momencie, kiedy toczy walkę, nadchodzi agonia, w pewnym momencie mówi pragnę. Wówczas Ewangelista mówi: „Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!» I skłoniwszy głowę oddał ducha.”[36] Co to za ocet? Otóż wchodzi w grę jeszcze jedno wino, tak zwane kwaśne wino, które używali żołnierze w czasie egzekucji, dlatego, że egzekucje odbywały się pod gołym niebem w pełnym słońcu. Prażyło, trwało to długo i Rzymianie używali tego wina do gaszenia swojego własnego pragnienia. W momencie, kiedy Jezus powiedział; „pragnę”, Rzymianie skorzystali z ich własnego kwaśnego wina, dali mu na gąbkę. Jezus wypił tego wina z gąbki i powiedział: „wykonało się”. Przyjął czwarty kielich.

Proszę zwrócić uwagę, że Jezus świadomie otwiera najważniejszą liturgię świata. Liturgię Paschy- przejścia Boga, w czasie ostatniej wieczerzy w Wielki Czwartek, ale jej świadomie nie kończy, nie domyka. On Ją zakończył na krzyżu. I od tego momentu, po zmartwychwstaniu, uczniowie zaczynają rozpoznawać Chrystusa, który żyje, który wrócił z cmentarza, ale który jednocześnie ma na sobie cały czas ślady egzekucji, męki, ciało obolałe. Od tego momentu pierwsi chrześcijanie, żeby doprowadzać do spotkania z Chrystusem poddają się Jego działaniu celebrując Eucharystię. Czyli tę ostatnią wieczerzę, tą liturgię paschalną, która została przez Chrystusa na nowo im podarowana, ze swoim umieraniem, śmiercią i zmartwychwstaniem w środku.

To jest właśnie to, prawdopodobnie co miał na myśli ks. Karol Wojtyła, kiedy na pytanie, które sobie postawił: co decydowało o sile kościoła pierwszych wieków a decyduje o słabości, kruchości katolików dzisiaj, mówił: Misterium Paschalne.

To znaczy, że nie możemy być tylko widzami. Potrzebujemy dać się wciągnąć. Dlatego Pascha jest matką wszystkich sakramentów, życia duchowego chrześcijanina, całej liturgii. Dzięki temu nasze życie staje się paschalne. I odtąd chrześcijanie mają pragnienie, apetyt, żeby spotykać Chrystusa, właśnie poprzez Eucharystię. Jeżeli chrześcijanie byli nawet szykanowani z tego powodu, że gromadzili się na Eucharystii, to byli gotowi raczej przyjąć przykrości czy prześladowania, niż zrezygnować z Eucharystii – my bez Eucharystii żyć nie możemy.

Słuchajcie, gdzie my jesteśmy dzisiaj? Wielu ludzi lekceważy, przestaje chodzić na Eucharystię, bo jej nie rozumie, bo czują się widzami. Bo czują, że bycie czy nie bycie to jest jedno i to samo, że to jest jakiś obrzęd, jakiś wybór tylko. Podczas, gdy dla chrześcijan to jest moment życiodajny.

I jeszcze ostatnia rzecz, na która chcę zwrócić uwagę. Eucharystia jest spotkaniem z Chrystusem Zmartwychwstałym. Chrystus dokonuje Paschy, przechodzi przez naszą wrażliwość, wyobraźnię, przechodzi także przez nasz krwioobieg. Od pewnego momentu robi na mnie wrażenie, to kiedy przyjmuję Ciało i Krew Pańską, myślę, że Jezus w tym momencie krąży w moich żyłach, że On przechodzi jakoś nie tylko przez mój układ trawienny, ale przechodzi przez cały układ krwionośny, dociera także do mojego mózgu, obejmuje wszystko co wymaga ukrwienia.

To jest pewien moment takiej bliskości, takiego zjednoczenia, złączenia z Chrystusem, że nic dziwnego, że wielu Chrześcijan traktowało Eucharystie jako obrzęd przypominający łoże małżeńskie.  Zaślubiny z Chrystusem. Dlatego nie można uczestniczyć w Eucharystii jako widz. Widz, który co najwyżej podejdzie i przyjmie komunię, bo czasami w ten sposób to traktujemy. My potrzebujemy dać się w to włączyć, w ten moment, w to wydarzenie, w tę chwilę, kiedy Chrystus ofiarowuje Siebie za Ciebie i za mnie i zaprasza nas żebyśmy zrobili to samo; ofiarowali siebie samych.

Miłość wymaga ofiary, miłość karmi się ofiarą mówiła św. Tereska od Dzieciątka Jezus. Jeśli nie daję siebie samego, nie składam siebie Bogu w mojej myśli, w mojej świadomości, mojego ciała, mojej duszy w tym momencie, kiedy Bóg przechodzi, to jestem – przepraszam to nie jest moje określenie, ale Fultona Sheena – „Eucharystycznym pasożytem”[37]. Przychodzę tylko zjeść.

Zawsze myślę o tym, że Święta Wielkiej Nocy to jest wielkie wyzwanie, które Bóg dzisiaj stawia przed chrześcijanami. Być może wiele problemów dzisiaj, które się namnażają w Kościele i które świadczą o kryzysie różnego rodzaju poczynając od grzechów a kończąc na apostazji. Może one wszystkie mają nam do powiedzenia coś ważnego, coś co było zapakowane w tym pytaniu i odpowiedzi, które sobie w 1953 roku postawił ks. Karol Wojtyła. Tajemnica Paschy, Chrystus jest naszą Paschą, kiedy się za nas ofiarował.

Każda Msza, nawet ta malutka, odprawiana nawet bez kazania, taka w dzień powszedni, to jest ta sama jedna liturgia, w której Chrystus umiera i zmartwychwstaje, w której chce doprowadzić do połączenia nas z sobą. Żeby dokonywała się ta cudowna wymiana: ja oddaję się Mu ręce a On mi oddaje w zamian swoje chwalebne Człowieczeństwo, swojego ducha zmartwychwstałego, siłę kochania.

Gdybyśmy nauczyli się kiedyś sprawować Mszę Świętą, Eucharystię, tak jak należy, to byśmy po skończeniu tej Eucharystii nie mieli żadnych innych pragnień, bo bylibyśmy już prawie w niebie, przynajmniej przez trochę.

Przypisy:

  • [1] Ewangelia z Niedzieli 21.03.2021- wg. św.  Jana (J 12, 20-33) „Jezus dał im taką odpowiedź: «Nadeszła godzina, aby został otoczony chwałą Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity.”
  • [2] Pasach – najważniejsze i najstarsze święto żydowskie cyklu rocznego obchodzone na pamiątkę wyzwolenia Izraelitów z niewoli egipskiej. Okreslane jako Święto Wiosny (hebr.: Chag ha-Awiw), Święto Przaśników lub Święto Macy (hebr. Chag ha-macot), Święto Wolności (hebr. Chag ha-Cherut) w literaturze chrześcijańskiej nazywane Paschą lub Paschą żydowską.
  • [3] Szawuot (hebr.Tygodnie ) żydowskie Święto Tygodni (hebr. Chag ha-Szawuot), zwane też Świętem Żniw lub Świętem Zbiorów, Pięćdziesiątnicą , Żydowskimi Zielonymi Świątkami lub Świętem Pierwszych Owoców (pierwocin) jest jednym z trzech świąt pielgrzymich judaizmu. Obchodzone jest szóstego dnia miesiąca siwan – w pięćdziesiątym dniu po święcie Pesach,
  • [4] Tora (hebr. wskazówka, pouczenie, prawo) – najważniejszy tekst objawiony judaizmu, pięć pierwszych ksiąg Biblii (Pięcioksiąg) opisujących Przymierze pomiędzy Jahwe a narodem Izraela za pośrednictwem Mojżesza zawarte podczas wędrówki z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej.
  • [5] Sukkot pol. Święto Szałasów (Namiotów), zwane też Kuczki – żydowskie święto rozpoczynające się pięć dni po święcie Jom Kipur, a dwa tygodnie po rozpoczęciu roku. Święto należy do świąt radosnych i upamiętnia mieszkanie w szałasach i namiotach (sukka, szałas, kuczka w hebr.: Suka) podczas ucieczki Izraelitów z Egiptu i wędrówki do Kanaanu.
  • [6] Szechina (hebr. dosł. „zadomowienie”) – w judaizmie termin określający niecielesną obecność Boga w świecie – immanencję, sposób objawiania się, udzielania się i nawiązywania relacji ze stworzeniem. Była obecna w Namiocie Spotkania, w czasie wędrówki Izraelitów z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Kluczowym biblijnym miejscem pobytu Szechiny była Świątynia Jerozolimska– tam jej obecność była silniej odczuwana.
  • [7] Diaspora (gr. -rozmieszczać) – słowo pochodzenia greckiego, oznaczające rozproszenie członków danego narodu bądź grupy etnicznej wśród innych narodów lub wyznawców danej religii wśród wyznawców innej.
  • [8] W Ewangelii św. Jana (J5.19-21), po uzdrowieniu chromego nad sadzawką Jezus powiedział: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni, i jeszcze większe dzieła ukaże Mu, abyście się dziwili. Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak również i Syn ożywia tych, których chce.”
  • [9] Ew. J 12,49-50 „Nie mówiłem bowiem sam od siebie, ale Ten, który Mnie posłał, Ojciec, On Mi nakazał, co mam powiedzieć i oznajmić.  A wiem, że przykazanie Jego jest życiem wiecznym. To, co mówię, mówię tak, jak Mi Ojciec powiedział».
  • [10] Ew. J12.24 „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.”
  • [11] Ew. J12.31-33- 31 „Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć.”
  • [12] Józef Flawiusz (ur. 37, zm. po 94 ne) – żydowski historyk pochodzący z rodu kapłańskiego, jako jeden z pierwszych dokonał podziału 22 poleceń Mojżesza na dziesięć przykazań, tworząc pierwszą wersję Dekalogu. W dziele „Dawne dzieje Izraela” we fragmencie Testimonium Flavianum wspomina o postaci zwanej Jezus, żyjącej za czasów Heroda Antypasa.
  • [13] Edyta Stein (niem. Edith Stein) ur. 12.X. 1891 we Wrocławiu- zamordowana 9.VIII.1942 w Brzezince (KL Auschwitz-Birkenau) niemiecka filozof i fenomenolog pochodzenia żydowskiego. Konwertytka-przeszła na katolicyzm po lekturze „Życie św. Teresy z Avili” 1.01.1922 przyjęła sakrament chrztu. Wstąpiła do Karmelu w Kolonii i 15.IV.1934 przyjęła imię zakonne: Teresa Benedykta od Krzyża.
  • Prowadziła bogatą działalność naukową, filozoficzną, była fenomenologiem i porównywała fenomenologię z tomizmem. Tłumaczyła teksty św. Tomasza z Akwinu oraz bł. J.H. Newmana. Jako karmelitanka bosa opisała piękno i wartość przeżyć mistycznych w pracy poświęconej św. Janowi od Krzyża pt. Wiedza Krzyża. Jej filozofia jest określana mianem „filozofii światła”, poświęcona człowiekowi jako istocie świadomej, myślącej i wolnej oraz Bogu i drodze, która do niego prowadzi.
  • [14] Dzieje pewnej rodziny żydowskiej św. Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein) Wydaw. Karmelitów Bosych, 2016, (złota seria) Publikacja obejmuje wczesne dzieciństwo i młodość Edyty Stein oraz okres służby sanitarnej, którą pełniła w szpitalu polowym na Morawach podczas I wojny światowej. E. Stein opisuała trzy zasadnicze święta żydowskie: Jom Kippur, Nowy Rok i Paschę oraz sposób ich obchodzenia w synagodze i rodzinnym domu. Wyjaśniała, że w judaizmie o Bogu mniej się naucza, a więcej przedstawia się Go jako Tego, który działa.
  • [15] Chametz to produkt, który jest wytwarzany z jednego z pięciu rodzajów zbóż, po zmieszaniu z wodą i pozostawieniu go w stanie surowym na dłużej niż 18 minut ulega zakwaszeniu
  • [16] Wj 12.26-27, „Gdy się was zapytają dzieci: cóż to za święty zwyczaj? tak im odpowiecie: „To jest ofiara Paschy na cześć Pana, który w Egipcie ominął domy Izraelitów. Poraził Egipcjan, a domy nasze ocalił”.
  • [17] J. Flawiusz, Wojna żydowska, 6, 423-427; w polskim przekładzie J. Radożyckiego. Poznań 1984, s. 215.
  • [18] Miszna (hebr.„nauczać”, „ustnie przekazywać”) – w judaizmie uporządkowany zbiór tekstów ustnego prawa uzupełniający Torę (Prawo pisane). Stanowi ustną, niespisaną część prawa nadanego przez Boga na Synaju, tzw. Torę ustną. Jest świętym tekstem judaizmu i jest traktowana na równi z Tanach (Biblią hebrajską)
  • [19] Pesachim (hebr. „paschalnych jagniąt”), pisane też Pesahim, to trzeci traktat z Miszny i Talmudu, który omawia zagadnienia związane z żydowskiego święta z Paschą , a ofiarę paschalną , zarówno o nazwie „Pesach” w języku hebrajskim
  • [20] J. Tabory, The crucifixion of the paschal lamb, „Jewish Quarterly Review” 86(1996), 3-4, s. 395-406, tutaj: 395.
  • [21] Św. Justyn, Dialog z Żydem Tryfonem, 40; pol. Przekład polski ks. A. Lisiecki Księgarnia Uniwersytecka Fiszer i Majewski, Poznań 1926, s. 165.
  • [22] 1 Kor 5, 7b-8a, Chrystus bowiem został złożony w ofierze jako nasza Pascha.
  • [23] Seder po hebrajsku znaczy porządek, to specjalna uczta o określonym rytuale, rozpoczynająca święto Paschy, podczas której cała bliższa i dalsza rodzina czuwała, jedząc i wspominając wydarzenia z Egiptu, słuchając opowieści z nimi związanych.
  • [24] Kidusz (hebr. poświęcenie) – modlitwa wyznawców judaizmu na rozpoczęcie szabatu, nad kielichem wina (lub soku z winogron) po zapadnięciu zmroku w wieczór poprzedzający szabat, w formie błogosławieństwa nadchodzącego święta. Nawiązuje ona do odpoczynku Boga po stworzeniu świata (Księga Rodzaju) i Paschy – wyjścia Izraelitów z ziemi egipskiej (Księga Wyjścia). Odmawiający modlitwę i wszyscy obecni powinni wypić część wina z kielicha.
  • [25] Haggada (hebr. opowiadanie) opowiadanie, rodzaj midraszu, na podstawie historii biblijnych, zawierające komentarz oraz szczegóły uzupełniające fabułę. Najbardziej znana jest Hagada Paschalna, spisana między II a IV w.n.e. jako opowiadanie ułożone na pamiątkę wyjścia ludu izraelskiego z Egiptu, składające się z fragmentów biblijnych, komentarzy i modlitw.
  • [26] Charoset lub haroset (hebr. glina) to jedna z symbolicznych potraw spożywana podczas Paschy, to ciemnej barwy pasta ze świeżych jabłek, orzechów włoskich i słodkiego czerwonego wina, o kolorze i konsystencji przypominającej glinę zmieszaną ze słomą, czyli zaprawę, którą Żydzi sklejali cegły przy budowie piramid dla faraona. Słodycz owoców symbolizuje radość z odzyskanej wolności po 400 latach niewoli egipskiej.
  • [27] Trzeci paschalny kielich to „kielich błogosławieństwa”, nad którym odmawia się błogosławieństwo zwane berachą. Paweł Apostoł identyfikuje trzeci kielich paschalny z kielichem eucharystycznym, kiedy mówi: „Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czy nie jest udziałem we Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa?” (1 Kor 10,16)
  • [28] Ps.118, to świąteczny hymn dziękczynny: „Alleluja. Dziękujcie Panu, bo jest dobry, bo łaska Jego trwa na wieki. Wers 17.” Nie umrę, lecz będę żył i głosił dzieła Pańskie.” Wers 23 : Stało się to przez Pana i cudem jest w oczach naszych.
  • [29] punkt kulminacyjny wieczerzy paschalnej to odśpiewanie „Wielkiego Hallel”, czyli Psalmów 114-118 i wypicie czwartego kielicha, zwanego Kielichem Spełnienia. Z Pisma Św. wynika, że Jezus opuścił Wieczernik przed wypiciem czwartego kielicha.
  • [30] Łk 22. 19 „Następnie wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał mówiąc: «To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!» to opis ustanowienia Eucharystii.
  • [31] 1 Kor 10,16 Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy*, czy nie jest udziałem we Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa?
  • [32] Mk. 14 ,26 „Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej”.
  • [33] Mk.14.25
  • [34] Mt 27.34
  • [35] Mk. 15,23
  • [36] J.19.29-30
  • [37] Arcybiskup Fulton J. Sheen: Podczas kazania Tre Ore, które wygłosił w Wielki Piątek: zapytał słuchaczy: „Jeśli Jezus Chrystus spragniony dusz czy chrześcijanin nie może również pragnąć? czy chrześcijanin nie został rozpalony? Odpowiedział na swoje pytanie, oświadczając, że „Katolik, który nie stara się szerzyć swojej wiary, jest pasożytem na życiu Kościoła”. “The Rainbow of Sorrow”, Nowy Jork, 1938, str. 69-70.

„ Zło nie jest pozytywne. Zło jest albo nadmiarem, albo wypaczeniem tego, co jest dobre. Pożywienie jest dobre. Zbyt mało pożywienia jest czymś złym, zbyt dużo – również jest złe. Sen jest dobry. Jeśli jednak sen koliduje z obowiązkiem, przestaje być dobry. Zło bardzo przypomina ciemność. Jest ono nieobecnością światła. Nie ma ono celu poza sobą. Lub inaczej – nie ma ono swojej własnej istoty. Jest to lepszy sposób na jego określenie. Wszelkie zło to zepsute dobro. Złe jabłko jest dobrym jabłkiem, które zgniło. Ponieważ zło nie ma własnego kapitału, jest pasożytem, które żeruje na dobru” -Arcybiskup Fulton J. Sheen, „Through the Year with Fulton Sheen”, 1985r., str. 140.