Nie planowali wcale, żeby pracować w Kalkucie z Matką Teresą. Po skończonej medycynie chcieli gdzieś pojechać. Gdy postanowili, że to będą Indie, myśleli, że może z daleka uda im się zobaczyć Matkę Teresę. Nie oczekiwali więcej. Na miejscu okazało się, że kto tylko chce, może wieczorem przyjść na adorację czy rano na Mszę świętą i spotkać Matkę Teresę. – Siedziała obok nas – wspomina Łukasz – całkiem niedaleko, w tym samym pomieszczeniu. Wcale nie była oddzielona jakimiś barierami. – To było niesamowite – dodaje – kiedy weszliśmy, wiadomo było dokładnie, w którą stronę powinniśmy się zwrócić, żeby zobaczyć Matkę Teresę. Wcześniej nikt nam o tym nie mówił. Nawet nie wiedzieliśmy, że ona w ogóle będzie. To było jak oberwać obuchem w głowę. Takie silne oddziaływanie.