5 X 2016 Ks.prof.S.Warzeszak o życiu prof. Jerome Lejeune

Na pierwszym po wyborze nowego  zarządu stowarzyszenia spotkaniu OM KSLP  5 X 2016 r.  nasz Diecezjalny Duszpasterz Słuzby Zdrowia,  Ks. prof. Stanisław Warzeszak, przedstawił nam sylwetkę niezwykłego lekarza i sługi bożego: prof. Jeroma Lejeuna .

SŁUGA BOŻY  PROFESOR  JEROME JEAN LOUIS MARIE LEJEUNE  (26.06.1926- 3.04.1994) (pediatra, genetyk, odkrywca etiologii Z. Downa)

Temat, który został zaproponowany jest bardzo ciekawy i dla mnie osobisty, bo miałem przyjemność
spotkać profesora Lejeune’a w czasie moich studiów we Francji w latach 80-dziesiątych. W roku 1989
przeprowadziłem z nim wywiad, który niestety nie ukazał się, bo takie były czasy. Planowałem to dla
Przeglądu Katolickiego, wysłałem tekst, ale nie ukazał się; być może były jakieś przeciwstawne wiatry. Niemniej spotkałem go w szpitalu  Necker, gdzie pracował w Paryżu na ulicy Depenne. (Szef oddziału cytogenetycznego w Hospital Necker Enfant Malades) -Tam miał swoje centrum, przychodnię, niezwykle miły człowiek. Później miałem okazję go spotkać w Rzymie na
konferencji, to był rok 1989, była to rocznica 20-lecia ogłoszenia Encykliki Humanae Vitae. Miał tam
konferencję, po tych mądrych, naukowych wykładach księży, świeckich, lekarzy, polityków i politologów, wystąpił on, jak kaznodzieja. Dostał ogromne, gromkie brawa. Rzeczywiście był to świadek wiary. Później zacząłem się interesować jego publikacjami, ale to nie było na moim poziomie, żeby poznawać literaturę, którą on tworzył. Natomiast miał świetne wypowiedzi, takie świadectwa, jako lekarz, jako naukowiec, który dawał przede wszystkim niesamowicie ważny przekaz,  że życie jest darem nadzwyczajnym, który trzeba chronić od samego poczęcia.

Mam przed sobą kilka informacji, które chciałem podać z jego życiorysu, aby można go było lepiej
poznać, potem chciałbym przedstawić go jako lekarza,  następnie jako naukowca i jako chrześcijanina.

Wiemy, że żył w latach 1926–1994, zmarł na Wielkanoc, w kwietniu. W 1997 r. były w Paryżu Światowe Dni Młodzieży, pamiętam je, bo tam byłem. Te Dni, mimo wielkich obaw, o których słyszałem w
przeddzień,  rewelacyjnie zafunkcjonowały. Papież Jan Paweł II przyjechał już taki nieco schorowany i
postanowił nawiedzić jako papież grób Lejeune’a, w 3 lata po jego śmierci. Cenił go bardzo. Wcześniej
spotkała go pani dr Wanda Półtawska (w 1978) na jakiejś konferencji medycznej. Przedstawiła mu Instytut Badań nad Rodziną, który powstał w Krakowie i zaprosiła go z wykładami do Krakowa. On chętnie
przyjechał, był ze dwa, trzy razy w Krakowie. W tym czasie poznał kardynała metropolitę Karola Wojtyłę. Wtedy zaczęła się przyjaźń bardzo osobista do tego stopnia, że później, już jako papież, zlecał wiele rzeczy
Lejeune’owi i uczynił go najpierw przewodniczącym Papieskiej Akademii Nauk, a później pierwszym przewodniczącym Papieskiej Akademii  Życia.

Jerome Lejeune był doktorem medycyny, pediatrą, potem zajął się genetyką i później został
profesorem. Na początku lat 60-tych odkrył etiologię zespołu Downa – Trisomię 21, za co  otrzymał w 1961 r.  Nagrodę Kennedy’ego, był na drodze do nagrody Nobla. Rok czy dwa lata później otrzymał słynną
nagrodę Alana ? – na zachodzie bardzo cenioną przez środowiska naukowe –  i miał wtedy oczywiście
swoisty speech, wystąpił tam przeciwko aborcji. W swojej wypowiedzi chciał pokazać, że paradoksalnie te badania genetyczne, które miały służyć medycynie, mogą być wykorzystane przeciw człowiekowi czyli
polegające na tak zwanej „aborcji terapeutycznej”, czemu on zdecydowanie sprzeciwia się, jest przeciwko aborcji, jest za tym, aby chronić każde ludzkie życie. Po burzliwej dyskusji w kuluarach, to nie była
prawdziwa dyskusja, napisał  telegram do swojej żony: „dzisiaj pożegnałem się z nagrodą Nobla”.

Chciałbym troszkę uporządkować problem, tę całą historię jego działalności.

Po pierwsze, badania z dziedziny genetyki nabrały dla niego szczególnego znaczenia ze względu na możliwość określenia statusu prawnego ludzkiego embrionu. Począwszy od niego i on to zawsze bardzo mocno podkreślał, że życie ludzkie zaczyna się od momentu poczęcia, że otrzymuje genom złożony z 23 i 23 chromosomów i ten genom pozostaje cechą charakterystyczną tożsamości genetycznej czy fizycznej człowieka na całe życie, od poczęcia aż do śmierci, a nawet po śmierci badając kości, poddając je analizie genetycznej, można tę tożsamość potwierdzić.

Po drugie, że życie ludzkie zaczyna się od poczęcia, a więc należy je chronić, jak życie każdego człowieka, a więc należy stanąć na gruncie całkowitego sprzeciwu wobec aborcji i wszelkich manipulacji ludzkim embrionem. W latach 60-tych kształtowała się perspektywa zapłodnienia in vitro, później inżynierii genetycznej i te metody rozwinęły się na przełomie lat 60 -70-tych, wtedy także powstał termin „bioetyka” –Von des Potter,  i pierwsze zapłodnienie in vitro w 1987 r. Tu w tym wypadku Lejeune znalazł się w takim dylemacie etycznym, jak myślę i wielu innych naukowców, że badania, które mają przyczynić się do rozwoju medycyny, mogą zwrócić się przeciwko człowiekowi. Stąd też odnoszę wrażenie czasami, czytając jego publikacje, że ma też pewien wyrzut, ale za chwilę przedstawię jego główne myśli tak zwanych 21 myśli Lejeune’a, że mimo wszystko jednak nie powinniśmy się obawiać rozwoju medycyny (wersję angielską rozdam) zakładając tę klasyczną rzymską zasadę „abusus non tollit usum” – „nadużycie (czegoś) nie obala możliwości racji używania.”

Profesor Lejeune był człowiekiem, z punktu widzenia światopoglądowego, niezwykle konserwatywnym, można powiedzieć, takim bardzo solidnym katolikiem i myślę, że jego sprzeciw wobec aborcji nie wynikał tylko z racji czysto naukowych. Jak mówił mi kiedyś prof. Michał Troszyński i tak prowadził prof. Bogdana Chazana w oparciu o argumenty czysto naukowe,  nie religijne czy światopoglądowe – czy jest dusza, czy jej nie ma – po prostu jest to człowiek od momentu poczęcia, genetyka to potwierdza.

Był to rok 1975, czy też lata poprzedzające tzw. Law the Weil czyli prawo pani Weil, (która była Żydówką) to prawo Minister Zdrowia wprowadził w 1975 r., które bardzo zliberalizowało aborcję. (We Francji przepisy dotyczące przerywania ciąży reguluje ustawa z 1975 roku, zwana „ustawą Veil”. Dopuszcza ona dobrowolne przerwanie ciąży na życzenie matki do 12. Tygodnia) Musiało się to spotkać z protestem Lejeune’a –genetyka, pediatry, który wiedział, rozumiał ten cud życia, nazwał to „symfonią życia” i robił wszystko, żeby ograniczyć stosowanie aborcji. Żył niedługo, bo miał zaledwie 68 lat, kiedy zmarł z powodu raka płuc tak samo, jak jego ojciec. Opisuje to w jednym ze swoich wspomnień, w 1977 r., kiedy umierał jego ojciec na raka płuc i on jako lekarz wiedział, że i jego to czeka;  zaokrąglały mu się paznokcie, jak szkiełko zegarka. Czy palił? Tego nie wiem, nie przyznawał się do palenia papierosów, ale są święci palący jak np. P. G. Frassati (później z obrazków usunięto tę fajkę), Pius XI, to taka maniera śródziemnomorskich świętych.

Chciałbym wskazać na literaturę w języku polskim, o prof. Lejeune, bo w obcych jest sporo zwłaszcza w języku francuskim, ale i angielskim. Po polsku Paweł Zuchniewicz napisał książkę o Lejeune, są też inne artykuły publikowane w czasopismach, które zamieszczają bardzo dużo różnych wspomnień, takie popularne rzeczy, bo naukowe badania ciągle idą do przodu. Chciałbym zwrócić uwagę na to, co te badania w Polsce i za granicą piszą o Lejeune’e, jego znaczeniu dla medycyny, ale także w ogóle dla jakiejś kultury ochrony życia, cywilizacji życia.

Pierwszorzędne znaczenie w tych tekstach ma to, że swoim odkryciem Trisomii pokazał, że nie jest to choroba, za którą ktoś jest winien.  Rodzice byli często napiętnowani za to, takie było powszechne przekonanie, że jest to skutek chorób wenerycznych, kiły, alkoholu czy innych. Lejeune pokazał, zwyczajnie, że jest to błąd genetyczny, że to się dzieje na zasadzie takiej rekombinacji, akurat trafiało na taką formę. Oczywiście lekarze powiedzą,   że i wiek na to wpływa, nikotyna…. kilku lekarzy zabrało głos:

Dr Michnowska: moja kuzynka wychodziła za mąż w wieku powyżej 40 lat. Powiedziałam jej, że jako
lekarz musi zdawać sobie sprawę z ryzyka. Bała się o to, parę lat później urodziła dziecko i jest ono bardzo inteligentne.  Dr Koszańska: w mojej praktyce pediatry widziałam więcej „Downów”  u 19-latek niżu 40-latek.  Dr… :w latach 60-ych podkreślano na studiach, że Trisomia jest częściej  u starszych  Dr …: tak, ale to jest ten klasyczny zespół, natomiast ten zespół mozaikowy jest częściej u młodszych. Dr …: poza wiekiem są dodatkowe czynniki.

Rolę, jaką spełnił Lejeune to „od stygmatyzował” problem Downa, winę rodziny (chociaż, jeśli powiemy, że nikotyna w jakiś sposób wpływa na to, to jakaś wina jest niewątpliwie). W każdym razie Lejeune wykazał po prostu od strony medycznej, że jest to błąd genetyczny.

Drugie, co jest podkreślane w tych publikacjach, to że był on naprawdę przyjacielem swoich pacjentów. Miało to ogromne znaczenie w podejściu do matek, rodziców, którzy oczekiwali dziecka mówiąc tak  popularnie „downiaka”. Jest jedno takie bardzo ładne świadectwo:

„Nigdy nie zapomnimy tego lipcowego dnia, kiedy  przyjechaliśmy przestraszeni, pełni
niepokoju”–
wspominają rodzice  jednego z małych pacjentów szpitala Necken, gdzie pracował: „Cóż
mogliśmy usłyszeć? Po co w ogóle tam jechaliśmy? Przecież nie da się odwrócić historii, nasza córeczka jest chora i będzie taka do Końca życia. Profesor powitał nas bardzo ciepło w
swoim laboratorium: Pani jest Mamą? Proszę położyć dziecko na kolana, nie na stole, przecież mógł kazać położyć na
przygotowanym do tego stole, a potem zaczął mówić o wszystkim, co jest nie tak, co jest konsekwencją
Trisomii 21, z czego nie zdawaliśmy sobie sprawy. Jak zatem na to reagować? Przecież wszystko wydaje się stracone. Właśnie wtedy, jak ojciec i nauczyciel, cierpliwie w kilku słowach wypowiadanych prosto z serca, a jednocześnie z wielkim autorytetem zaczął nas zachęcać do podjęcia wysiłku i rozpoczęcia na
nowo. Tych kilka zdań przekonało nas, że trzeba walczyć, że nie wolno opuszczać rąk.”

Inne świadectwo: „Profesor przyjmuje nas z uśmiechem – grzeczny, przyjazny, pełen szacunku, zwraca się do dziecka, pyta o imię dziecka i mów: Piotrusiu, przyjdziesz do mnie? Bierze go w ramiona, proponuje matce krzesło, ona siada, a on podaje jej Piotrusia, siadł  naprzeciwko niej i ojca dziecka i bada je na kolanach matki. Dla nas te proste gesty są, jak objawienie. Lekarz nie bada chorego, on bada nasze dziecko. Potem wszystko wyjaśnia, że to taka choroba, jaka przyszłość czeka dziecko i nas, uspokaja nas, odpowiada na wszystkie nasze pytania i nasze lęki. Przed rozstaniem mówi: jeśli Państwo chcieliby, to przy następnej wizycie można przyprowadzić jego starsze siostry, także mają prawo wiedzieć i rozumieć. Wychodzimy z naszym dzieckiem i jesteśmy spokojni. Profesor sprawił, że odkryliśmy naszą miłość rodziców.”

Wiedzieć i rozumieć – to jest rzeczywista pasja naukowca, ale także niezwykłego świadka służby drugiemu

człowiekowi w cierpieniu. Lejeune miał ze swoimi pacjentami niezwykły kontakt – mówi prof. Lucien Israel, z Izraela, a Klara Lejeune, jego córka, potwierdza:  „On bardzo zwracał uwagę na tajemnicę zawodową. Nie mówił nic na temat swoich spotkań z chorymi, czasem wracał do domu bardzo zatroskany, pytaliśmy go dlaczego, a on odpowiadał ”pacjent źle się czuje, martwię się.”

To jest kilka takich świadectw o nim, jako o lekarzu, natomiast zobaczmy, jaką miał postawę wobec samego fenomenu życia, fenomenu, który jest zjawiskiem biologicznym, ale zarazem, jeśli podejdziemy do niego z pewnym takim podejściem filozoficznym, a w końcu teologicznym, to odsłania się jako rzecz
niezwykła. Mianowicie rozumiał życie w kategoriach symfonii, pewnego zgrania, harmonii. Nie tylko cała potrzebna i wystarczająca zarazem informacja znajdzie się w komórce pierwotnej, ale rozpoczyna się
symfonia życia. Rozwija się od świtu stadium embrionalnego, aż po zachód końca życia, mówił prof.
Lejeune podczas jednego ze swoich wykładów: „Życie rozpoczyna się w chwili, gdy wszystkie informacje genetyczne połączą się, aby określić nowy byt. Zaczyna się zatem dokładnie w momencie, gdy cała
informacja genetyczna przeniesiona przez komórki męskie połączy się z informacją genetyczną komórki jajowej. Wówczas zaczyna się nowy byt, nie jakiś teoretyczny człowiek, ale już ten, którego nazwiemy
później Piotrem, Pawłem albo Magdaleną. To jest ta kategoria symfonii na tym tle zjawisko choroby jawi się jako kakofonia.
(Pani Grażyna, która jest wrażliwa na muzykę, to może to potwierdzić; jak ktoś fałszuje, to się mówi, dysonans, czyli „zszedł z tonu”.)

Patologiczne zmiany szybkości reakcji enzymatycznych powodują swoistą kakofonię: zniekształcone
zostaje ciało człowieka i jego inteligencja. Podobnie rzecz się ma i w organizmie człowieka, pojawia się podobny efekt właśnie w organizmie. Takie porównanie prof. Lejeune’a ma dodatkowy walor: jeżeli
bowiem szybkość reakcji biochemicznej powoduje efekty patologiczne, to może drogą do leczenia choroby jest regulowanie tych prędkości. Lejeune stawia pytanie: jak sprawić, aby te reakcje, które u osób chorych są zbyt szybkie, jako zbyt wolne mogły odzyskać swoją harmonię, na nowo zagrać piękną symfonię ich
inteligencji, ich takiego zamysłu, który Stwórca przekazał.

„Mógłbym przez kolejne lata odkrywać przyczyny innych chorób genetycznych rzadszych – pisze w innym miejscu sam Lejeune – ale jestem przekonany, że trzeba postąpić inaczej: jeśli dowiem się, jak wyleczyć Trisomię 21 droga do leczenia innych chorób pochodzenia genetycznego będzie otwarta. Pacjenci czekają, trzeba żebym to odkrył.”  Była to jego niezwykła pasja. Wtedy, jak go spotkałem, aby przeprowadzić z nim wywiad, było to akurat po roku 1987r. i problem zapłodnienia in vitro i on mi wtedy powiedział wprost, że gdyby podjąć rzetelne badania nad ludzką niepłodnością, przyczynami niepłodności ludzkiej, on uważa, że 90 % przyczyn niepłodności ludzkiej  można by wyleczyć. Może nieco przesadził, ale tak to można ująć z pewną hiperbolą. Przejawiała się w nim ewidentnie taka pasja naukowca i to tutaj widać.

Jest bardzo ciekawa rzecz, taki przypadek, o którym piszą biografowie, że on był niezwykle
precyzyjny, dokładny, miał zaledwie 38 lat, gdy został profesorem
, więc był najmłodszym Profesorem
medycyny w całej Francji, ale kiedyś zdarzył mu się taki przypadek, który był wyrazem, oczywiście,
porażki.  Posłuchajmy: pokładał wielką nadzieję w badaniu pewnej substancji biochemicznej – pisze jego córka Klara i przeprowadzał próbę: jednym pacjentom podał placebo, innych poddał prawdziwemu leczeniu. Po miesiącach przebadał ich powtórnie i okazało się, że obwód czaszki u pacjentów leczonych zwiększył się w stosunku do obwodów czaszek pacjentów nie leczonych. Zdaniem rodziców dzieci leczone czuły się
znacznie lepiej, ale po kolejnych 2 miesiącach okazało się, że obwód czaszki pozostał niezmieniony. Co za rozczarowanie!  Po pewnym czasie zrozumiał dlaczego tak się stało. Zazwyczaj badał pacjentów w szpitalu, ale na skutek zbiegu okoliczności pierwsza konsultacja odbyła się na uczelni. Okazało się, że miarka na uczelni była o cm krótsza od miarki w szpitalu. To, w czym pokładał tak wielką nadzieję było zwyczajną pomyłką. Przyjął to z humorem. Pewnego wieczoru opisał tę historię nic nam o tym nie mówiąc – wspomina jego córka. Dowiedzieliśmy się dopiero po jego śmierci. Była to dla niego bez wątpienia wspaniała lekcja pokory.

Rzeczywiście był to człowiek niezwykle pokorny; być świadkiem tak radykalnym, konsekwentnym obrońcą życia ludzkiego, jako wybitny naukowiec, który naprawdę mógłby mieć wielką  sławę, ale był pokorny. Na jego pokorę wskazuje, że ten zespół Downa, a właściwie Trisomia 21, nie została nazwana jego nazwiskiem, tego nie chciał. Niektórzy wypominają mu to, ale nie chciał.

Ostatnią rzeczą, którą chciałem Państwu polecić – to jest po angielsku, ale lekarze dziś znają tak
dobrze angielski, jak kiedyś łacinę (nie chciało mi się tego tłumaczyć; angielski jest fatalnym
językiem, wolę francuski, ale kilka rzeczy dla ćwiczeń.)  Są to 2 kartki – poczytajcie sobie, jest w języku angielskim, to tekst Fundacji Lejeune’a, która  jest w Stanach Zjednoczonych od około 20 lat, nie we Francji. Francuzi się bardzo Lejeune’em nie chwalą – super katolik, ultra katolik, a tego punktu widzenia należy się wstydzić raczej. Rozpoczęto proces beatyfikacyjny w diecezji paryskiej, ale tak specjalnie z duchowieństwem nie miał „po drodze”. W końcu zajęli się tym procesem tak naprawdę Benedyktyni z Saint Vendre na północy Normandii, jest tam taki klasztor Benedyktyński, właściwie Opactwo ( miałem okazję tam być, zwiedziłem, zniszczony kościół).

Tak czasami bywa, że:  nemopropheta in patriasua (nul n’estprophete en sonpays – „Nie będziesz prorokiem we własnym kraju”.

Przyjrzyjmy się kilku myślom, które są pewną taką busolą, takim punktem, systemem odniesienia preferencji dla tejże Fundacji. To są myśli wyciągnięte z wielu poglądów, konferencji głoszonych przez Lejeune’a. W pierwszych punktach to są rzeczy na ogół dobrze znane, że genetyka ludzka może być sprowadzona do takiego przekonania, ze od początku jest w tym ludzkim embrionie pewien przekaz, pewna informacja. Ta informacja zawiera się w życiu, życie jest tutaj zatem sprowadzone do pewnej informacji.

Co więcej z punktu widzenia filozoficznego będę chciał wyprowadzać pewne wnioski o charakterze filozoficznym, czy antropologicznym czy nawet teologicznym. Ta informacja jest niematerialna, toteż kiedyś kardynał Ratzinger – obecny papież senior – miał powiedzieć, że dusza ludzka to jest prawdopodobnie ten kod genetyczny, który ma charakter niematerialny.

Informacja genetyczna oczywiście bazuje na materii, to jest taki wehikuł, na którym spoczywa informacja, która jest niematerialna. Kiedyś, jak organizowałem sekretariat  u nas na wydziale, akurat wróciłem ze studiów, z za granicy, byłem wtedy bardzo dobrze nastawiony, postawiłem komputer. Dziekan pyta: a co to będzie? Co to za szafa? Powiedziałem: to nie jest tylko komputer, to jest także drukarka połączona kablem. Jak te literki będą szły po tym kablu? Ale mówię, że informacja idzie na drodze przekazu elektrycznego powiedzmy, ale nasza myśl, którą przekazuje jest absolutnie niematerialna, bazuje na idei. Sama idea jest niematerialna, więc to nas nie ograniczy w żaden sposób, nie może nas ograniczyć, więc komputer nas nie ograniczy, będziemy nadal mogli przelewać te swoje idee już nie na papier, ale na komputery, ale i to miało ogromne znaczenie dla rozumienia podstaw tego biologicznego fundamentu życia.

Dzięki Lejeune’owi  filozofia przyrody – miałem kiedyś swojego profesora Martineza, w Rzymie z Opus Dei z Santa Croce, który opierał się na takich przesłankach biologicznych, by pokazać, że życie właśnie ludzkie, które ma tę bazę materialną biologiczną, no to z punktu widzenia refleksji filozoficznej staje się jednostką spójną, scaloną, która rozwija się w sposób ciągły, stopniowy, zorganizowany itd. i dzięki temu nie można ingerować w ten proces, bo łamiemy tamto, co jest już  naturalnym rozwojem.

To jest argument, który nazywamy bytem ontologicznym, bytowym, czyli jest to nowy organizm. Ludzki embrion jest to nowy organizm, który rozwija się już jako własne, niezależne, wsobne istnienie wg własnych praw. Potem przychodzi refleksja taka bardziej metafizyczna, pokazująca, czy stawiająca pytanie: jak to się dzieje, że to wszystko w ten sposób się odbywa? W ten sposób, że jest to pewna struktura, że jest pewien pomysł. Anglicy nazywają pewien „pattern”, pewien taki model, to filozofia nazwała „forma”, każdy ma swoją formę, gdyby nie było formy, to byłaby jakaś nieokreślona materia, nie wiadomo, co z tego zrobić, a to jest pięknie wyrzeźbiony talerzyk.

Tak samo ta forma ma charakter metafizyczny, czyli jest pewna koncepcja, pewien pomysł na rzeczywistość, że to nie będzie to kot, czy pies, a człowiek. Na takiej bazie materii, przy takim procesie rozwoju biologicznego i antropologicznego, mamy do czynienia z człowiekiem. Jeśli człowiek, to i rozwija się w ten sposób, to on dzięki swej naturze nieśmiertelnej, duchowej ma duszę nieśmiertelną już od momentu poczęcia, a więc od samego początku.

Przechodzimy na argumentację teologiczną, że jak to sformułował już papież Pius XII w encyklice Humani Generis (O pochodzeniu rodzaju ludzkiego – teoria ewolucji a rozwój Kościoła12 VIII 1950) na temat, jak powinien się Kościół ustosunkować do ewolucjonizmu powiedział tak: pewne pryncypia ewolucjonizmu możemy przyjąć, ale zakładając, że dusza ludzka, czyli w sensie jej nieśmiertelności jej pewien projekt, informacja ma charakter duchowy, pochodzi bezpośrednio od Boga.

Tutaj na bazie tego, co mówił Lejeune można wprowadzić taką refleksję na poziomie filozoficznym, metafizycznym i ostatecznie teologicznym, by w końcu przejść do argumentów etycznych zatem, że życie należy od samego poczęcia chronić, embrion powinien być istotą chronioną od samego początku tak, jak każde życie ludzkie. To takie rozwiązanie tego wkładu Lejeuna „Life has a very long history”

Wszystko ma swój początek od momentu poczęcia ………..

(Cały życiorys obrazujący wkład w bioetykę personalistyczną,  w opracowaniu ks. Andrzeja Muszali: http://ratujemyembriony.pl/wp-content/uploads/2016/02/Jerome-Lejeune-1927-1994-i-jego-wk%C5%82ad-w-bioetyk%C4%99-personalistyczn%C4%85-oraz-budowanie-cywilizacji-%C5%BCycia-ks.-dr-hab.-Andrzej-Muszala-UPJPII.pdf)