W przede dniu 102 rocznicy urodzin, otoczmy serdeczną modlitwą Panią Doktor Wandę Półtawską ur. 2.XI.1921 w Lublinie, mieszkającą w Krakowie. Prośmy o potrzebne łaski, dar zdrowia i sił do dalszego życia. Prośmy o grono wspierających przyjaciół i mądrość dla lekarzy opiekujących się Panią Doktor w różnych potrzebach.
Jesteśmy wdzięczni Pani Doktor, specjalistce psychiatrii, profesor nadzwyczajny Papieskiej Akademii Teologicznej, że całe życie troszczy się o etykę wykonywania zawodu lekarza. Kilka lat temu, podczas obchodów 25 lecia KSLP przyznano Pani Doktor Wandzie Półtawskiej 25.03.2019 i wręczono następnie 1.04.2019 r w rodzinnym domu medal „Zasłużony dla Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich”. Pamiętajmy słowa Pani Profesor, którymi przestrzegła lekarzy przed uzurpowaniem sobie prawa do decydowania o losie człowieka. Współcześnie stają się one coraz ważniejsze. Podkreśliła, że medycyna powinna pełnić rolę służebną wobec życia, a nie nim manipulować i o nim decydować: „Szlachetne zadania medycyny i służby zdrowia są dzisiaj narażone na hańbę. Haniebna jest rola współczesnej medycyny i lekarzy, którzy zamiast stać na straży życia i zdrowia, są na usługach śmierci i diabła. Zaledwie parę dziesiątków lat minęło od decyzji Najwyższego Trybunału Międzynarodowego w Norymberdze, który w oparciu o etykę zawodową Hipokratesa zdecydował, że żadne prawo ludzkie nie może dyktować lekarzowi działań niezgodnych z etyką zawodową, a już całe rzesze lekarzy na całym niemal świecie występują przeciwko życiu. To hańba!”
Wanda Półtawska, przyjaciółka i jedna z najbliższych współpracownic Jana Pawła II. Psychiatra, doktor nauk medycznych, była więźniarka obozu w Ravensbrück, działaczka pro-life, dama Orderu Orła Białego dla znajomych – Dusia, urodziła się 2 listopada 1921 r. w Lublinie. Jako 20-letnia dziewczyna przeżyła gehennę obozu koncentracyjnego. Te tragiczne wydarzenia nie zabiły w niej jednak człowieczeństwa. W latach 50. poznała ks. Karola Wojtyłę, z którym się zaprzyjaźniła i blisko współpracowała, kiedy został papieżem, pozostała dla niego ekspertem w dziedzinie ochrony życia. Najważniejszą część swojego życia zawodowego poświęciła poradnictwu małżeńskiemu i rodzinnemu. Z mężem Andrzejem Półtawskim doczekała się czterech córek i ośmiorga wnucząt.
W obozie koncentracyjnym była numerem 7709. Wraz z innymi więźniarkami została poddana bestialskim eksperymentom medycznym przeprowadzonym przez niemieckich lekarzy w pierwszej grupie ravensbrückich „królików”. Jak wspomina, czas obozowej gehenny był przepełniony bezgranicznym bólem, rozpaczą, a jednocześnie bezgraniczną tęsknotą dwudziestoletniej kobiety za życiem, wolnością, miłością. Wyzwolenie obozu w pierwszej chwili nie miało dla niej żadnego znaczenia. Choroba głodowa wyczerpała ją fizycznie do tego stopnia, że nie miała siły podnieść ręki. Wraz z innymi więźniarkami leżała w baraku, w którym powoli umierały. Po latach wspominała: „Pewnego dnia przyszedł jakiś mężczyzna, rozciął wielkimi nożycami kolczaste druty, jakimi był otoczony ten mały obozik, i zawołał: Dziewczęta, jesteście wolne!. Na co towarzyszący mu drugi człowiek powiedział: Ty głupi, czego się drzesz? To trupiarnia!. A ja właśnie żyłam i myślałam. I leżąc tam z zimnym trupem Cyganki, postanowiłam, że skończę medycynę. Brzmi to paradoksalnie: w chwili gdy umierałam z głodu, a śmierć była kwestią dni czy może nawet godzin, planowałam życie”.
Po powrocie do domu co noc śnił się jej obóz, tak że spanie stało się męczarnią. „Do domu wróciłam 28 maja 1945 r. – po podróży trwającej 20 dni – zraz po pierwszej nocy stwierdziłam rzecz przerażającą: codziennie, a raczej co noc, śnił mi się Ravensbrück – przy tym jaskrawość snów i jakaś olbrzymia ich plastyczność sprawiały, że nie można było odróżnić czy to sen, czy dalszy ciąg obozu. (…) Odwlekałam spanie jak najdłużej – nikomu zresztą o tym nie mówiąc – wreszcie napięcie tych nocy tak wzrosło, że po prostu przestałam się kłaść: nie mogłam znieść snów o obozie… gdy bałam się snów, pisałam… pisałam tylko w nocy. (…) W jakiś słoneczny poranek lipca czy może sierpnia 1945 roku skończyłam, schowałam do szuflady i… istotnie zasnęłam po raz pierwszy od powrotu bez snów.” – napisała w swoim pamiętniku obozowym zatytułowanym „I boje się snów”. Wspomnienia te początkowo nie były przeznaczone do druku i przeleżały w szufladzie aż do stycznia 1961 r. Książka doczekała się tłumaczeń na język japoński, angielski, niemiecki i włoski.
„Beskidzkie rekolekcje” Wandy Półtawskiej są świadectwem przepięknej przyjaźni między autorką książki a Karolem Wojtyłą. O tym, jaka łączyła ich więź najlepiej opisuje jej mąż Andrzej Półtawski: „Obóz, ciągłe obcowanie z perspektywą śmierci, zmienił jej widzenie świata, ukazał nicość tego, o co zazwyczaj najbardziej się troszczymy w codziennym, „zwyczajnym”, mieszczańskim życiu. Toteż jak wielu byłych więźniów, nie mogła znaleźć sobie spokojnego miejsca w pozaobozowym świecie – domowe i zawodowe życie jej nie wystarczało, nie mogła ukoić niepokoju i poczucia wyobcowania. Szukała kogoś, kto by ją zrozumiał i pomógł – i natrafiła na spowiednika, księdza Karola Wojtyłę. Andrzej Półtawski daje również niezwykłe świadectwo, jak relacja z Wojtyłą wpłynęła nie tylko na jego żonę, ale również na ich małżeństwo i rodzinę: „Kierownictwo duchowe i bliskość osobista wielkiego Kapłana pozwoliły mej Żonie, Wandzie Półtawskiej, na osiągnięcie integracji i pokoju, umożliwiły pogodzenie pracy dla innych z życiem rodzinnym i ciągłe, w miarę upływu lat – minęło ich właśnie sześćdziesiąt – pogłębianie się i zacieśnianie naszej bliskości i harmonii małżeńskiej.” Cennym dokumentem tej książki są listy Jana Pawła pisane do Autorki, które zawsze podpisywał: „Brat”. Ponadto każda z czterech córek państwa Półtawskich ma pudło listów od „Wujka”, pisanych z okazji różnych uroczystości. Ujmujący jest widok Jan Pawła, oddanego przyjaciela, zatroskanego o całą rodzinę. W 1962 roku Wanda Półtawska, wtedy już matka czterech córek, zachorowała na złośliwy nowotwór. Biskup Wojtyła jechał właśnie do Rzymu na pierwszą sesję Soboru Watykańskiego Drugiego. Napisał list do Ojca Pio z prośbą o modlitwę w intencji chorej. Półtawska była już na stole operacyjnym, gdy ostatnie badania wykazały niewytłumaczalne medycznie, całkowite wyleczenie chorego miejsca.
Półtawska jest popularyzatorką nauczania Jana Pawła II o świętości życia, małżeństwa i rodziny. Dlatego też w oparciu o swe doświadczenie w poradnictwie, zajmowała się wpływem przerywania ciąży na psychikę kobiety oraz wpływem postawy antykoncepcyjnej na współżycie małżeńskie i rodzinne. „Cywilizacja miłości to rodzina zjednoczona, zwarta, w której każdy znajduje swoje korzenie, żeby prosto rosnąć, która trwa poprzez wszystkie zdarzania, jakie los przynosi – pisze w książce „By rodzina była Bogiem silna”, która powstała na kanwie „Listu do Rodzin” Ojca Świętego Jana Pawła II. Autorka dodaje: „O rozpadzie małżeństwa i o kryzysie rodziny wszystkim wiadomo i o tym się dużo pisze i mówi, a brakuje informacji o tym, że można uratować małżeństwo i rodzinę i o tym, że z każdej sytuacji można wyjść zwycięsko – brakuje takich świadectw, a przecież losy ludzi pokazują, że z pomocą Bożą da się uratować ludzką miłość, że tzw. kryzys może wręcz pogłębić miłość i dojrzałość osób”. Miłość żyje w klimacie cudu – przekształca zwykły dzień w wielkie święto, a życie w wielką przygodę – tak o wielkiej tajemnicy miłości małżeńskiej i rodzicielskiej pisze kobieta, która za życia przeszła obozowe piekło jako więzień numer 7709.
Tekst: za www.wiara.pl