Wywiad z polska lekarką dr Katarzyną Jachimowicz, pracującą w Norwegii pt: Dziecko, czyli luksusowy produkt na zamówienie. „Składając te dwie rzeczy razem, tzn. test NIPT i możliwość diagnostyki przedimplantacyjnej, można sobie wyobrazić sytuację, kiedy strach ludzi przed urodzeniem chorego dziecka może być tak duży, że – wobec możliwości poczęcia dziecka in-vitro z tą diagnostyką embrionalną – wszyscy będą chcieć mieć dziecko poczęto probówkowo, przetestowane, zdiagnozowane przed zagnieżdżeniem. Dlaczego nie, skoro będzie to możliwe?” – mówi dr Katarzyna Jachimowicz
Nie wiemy, czy usuwając embriony z jakąś wadą, robimy dobrze. Zastanówmy się, co by było, gdybyśmy mogli diagnozować więcej chorób i, dajmy na to, z naszego świata zniknęliby ludzie z np. z autyzmem, a tym samym z zespołem Aspergera? Przecież to są często genialne jednostki, które posuwają świat do przodu.
Tekst: Marta Tomczyk-Maryon
26 maja norweski parlament przegłosował zmiany w prawie dotyczącym biotechnologii. Kościół katolicki, część środowiska naukowego i medycznego, w tym obecny minister zdrowia Bent Høie, wypowiedzieli się przeciwko nowej ustawie. Biskup Bernt Eidsvig podkreślił, że została ona wprowadzona szybko i bez należytego przemyślenia. Lekarze zwracają uwagę na niewiarygodność tekstów prenatalnych, które będą dostępne dla wszystkich kobiet i możliwość projektowania „idealnych” dzieci. Prof. Janne Haaland Matlary mówi wprost „Nikt nie dba o dzieci, górę bierze egoizm dorosłych”.
O co chodzi w norweskiej ustawie o biotechnologii? Jakie będą skutki wprowadzonych zmian? I dlaczego dotkną one nie tylko młodych ludzi planujących dzieci, ale nas wszystkich?
O tym wszystkim rozmawiam z Katarzyną Jachimowicz (na zdj. poniżej), polską lekarką, która dwa lata temu wygrała w norweskim Sądzie Najwyższym sprawę o możliwość kierowania się swoim sumieniem w miejscu pracy.
– Czy, jako lekarz możesz przybliżyć nam najważniejsze punkty nowej ustawy o biotechnologii? Jakie zmiany wprowadził norweski parlament?
– Po pierwsze kobieta może być dawcą komórki jajowej. Do tej pory donatorem mógł być tylko mężczyzna. Zmienia się również to, że in-vitro i inseminacja będą dostępne dla kobiet samotnych, jak również dla par jednopłciowych, np. dla dwóch kobiet, będących w związku. In-vitro i inseminacja będą możliwe nie tylko wtedy, gdy jedno z rodziców jest bezpłodne, ale również w sytuacji, gdy któreś z rodziców jest nosicielem wady genetycznej. Są tu jednak pewne ograniczenia, np. para rodziców może otrzymać tylko jedną z tych z tych komórek: komórka jajowa od dawcy, a plemniki własne, albo na odwrót. Zapłodnioną komórkę jajową można wszczepić tylko kobiecie, która będzie matką dziecka (tu jest zakaz surogacji). Pary kobiet homoseksualnych same decydują, która z nich zostanie matką, i wtedy komórkę jajową pobiera się od jednej z nich, a komórkę męską od dawcy.
Jak widać in-vitro i inseminacja staje się możliwa w wielu innych wariantach rodziny niż tradycyjna – złożona z matki i ojca.
Ustawa wprowadza możliwość przeprowadzania diagnostyki przedimplantacyjnej embrionów, aby wybrać tylko te zdrowe, które mają pożądane cechy.
Możliwy jest również eksperyment na zapłodnionym zarodku do czternastego dnia życia.
Dziecko stanie się produktem tworzonym na zamówienie, bez oceny, czy środowisko, w którym będzie wzrastać, będzie dla niego dobre. Jest tu większa troska o zaspokojenie potrzeb kobiet lub rodziców, a nie troska o samo dziecko.
– Zwolennicy wprowadzonych zmian mówią, że ustawa jest dobra, ponieważ ma na celu pomoc wszystkim ludziom, którzy nie mogą mieć dzieci. Widzą w niej same zalety i żadnych wad. Ale czy rzeczywiście jest się z czego cieszyć?
– Po pierwsze dozwolono eksperyment na 14-dniowej, żywej osobie (§3-2 ustawy). Jeśli definiujemy życie od poczęcia, to zezwalamy na eksperymentowanie na żywym człowieku. Jest to bardzo niepokojące. To przesuwa naszą wrażliwość, zmusza nas do myślenia o 14-dniowym dziecku, jako o zlepku komórek. Przepis nakazuje zniszczenie zapłodnionej komórki jajowej po dokonaniu eksperymentu i zakazuje implantowanie go kobiecie.
Następna kwestia, to możliwość zapłodnienia kobiety samotnej, co oznacza automatyczną akceptację faktu, że w tym związku nie będzie taty. Tym samym został zaaprobowany rozwój dziecka bez ojca.
– Tu można by powiedzieć, że w wielu „normalnych” rodzinach, gdzie ludzie się rozchodzą lub rodzic umiera, dzieci wychowują się bez ojca. Czy to nie jest podobnie?
– Różnica jest taka, że nawet jeśli w „normalnej” rodzinie dochodzi do rozbicia związku, to tata mimo wszystko jest. Jeśli ojciec umiera, to wcześniej jednak był, jeśli rodzice się rozchodzą, to ojciec nadal ma kontakt z dzieckiem. Natomiast tutaj od początku i zawsze będzie go brak. Zero obecności ojca, choćby w formie „na papierze”. Rada do spraw etyki wydała dokument, w którym stwierdziła, że nie jest to szkodliwe. Twierdzą, że dzieci wychowywane przez samotne matki też mają się dobrze. Jako psychiatra bym protestowała, ponieważ pracuję z pacjentami, którzy przez całe życie niosą w sobie poczucie straty, np. z powodu rozwodu rodziców. Uważam, że zaakceptowanie tego nieszczęścia – braku ojca od razu jest pewną nienormalnością.
W psychoanalizie jest taki nurt, który się nazywa teorią relacji z obiektem. Mówi on, że główną i najważniejszą potrzebą człowieka jest budowanie trwałych relacji. Dzięki relacjom, szczególnie z najbliższymi osobami, rozwijamy się jako ludzie. Zastanawiam się jak te relacje będą teraz wyglądać, gdy najbliższa, opiekująca się dzieckiem osoba nie będzie z nim spokrewniona? Jak dzieci poradzą sobie z identyfikacją i własną tożsamością? O potrzebie relacji piszą psychologowie i psychoanalitycy od dobrych ponad stu lat. I teraz Rada do spraw etyki twierdzi, że to nie ma znaczenia. Nie jestem w stanie uwierzyć, że jest to prawda.
Dokument Rady do spraw etyki przeczytasz tu
Dramatyczna sytuacja ukraińskich noworodków czekających na „odbiór” to również głos w dyskusji o biotechnologii. Zdjęcie: REUTERS/Gleb Garanich
– A co myślisz o diagnostyce przedimplantacyjnej?
– Diagnostyka przedimplantacyjna doprowadzi do sortowania ludzi na lepszych i gorszych. Teraz mówi się, że będzie się odsiewać wady genetyczne, np. osoby z zespołem Downa, ale co, jeśli będą inne preferencje? Można obecnie wykryć dzieci z zespołem Turnera. Kiedyś panował pogląd, że są one upośledzone umysłowo, ale jak się okazuje, rozwijają się one normalnie i osiągają sukcesy w życiu zawodowym. Jest jakimś okrucieństwem zabijanie tych dzieci we wczesnej fazie rozwoju. Tu rodzą się również inne pytania: Gdzie jest granica poważnej wady? A co, jeśli kryterium wyboru będzie płeć lub wygląd? I jak to wpłynie na całą ludzkość? Gdy patrzę na ludzi, to każdy z nas ma jakąś mniejszą lub większą niedoskonałość. I jeśli teraz zaczniemy szukać takiego idealnego dziecka, to go nigdy nie znajdziemy. Nie wiemy, czy usuwając embriony z jakąś wadą, robimy dobrze. Zastanówmy się, co by było, gdybyśmy mogli diagnozować więcej chorób i, dajmy na to, z naszego świata zniknęliby ludzie z np. z autyzmem, a tym samym z zespołem Aspergera? Przecież to są często genialne jednostki, które posuwają świat do przodu. To samo dotyczy ludzi z ADHD. Trudno powiedzieć, że ta choroba jest dobrem, ale to była cecha przystosowawcza, która umożliwiała nam przeżycie. Ponadto osoby z ADHD są ponadprzeciętnie kreatywne. Nie wiemy, jak bez tego elementu genetycznego funkcjonowałaby ludzkość. Być może usuwając tego typu problemy, wady, pozbędziemy się czegoś, co ma ważne znaczenia dla naszego materiału genetycznego.
Gdyby obecna ustawa o biotechnologii funkcjonowała wcześniej i istniałyby odpowiednie badania nie urodziliby się np.:
Albert Einstein, twórca teorii względności (zespół Aspergera)
Wolfgang Amadeus Mozart, jeden z najgenialniejszych kompozytorów (zespół Aspergera)
Isaac Newton, twórca prawa ruchu i powszechnego ciążenia (prawdopodobnie zespół Aspergera)
Henri de Toulouse-Lautrec, wybitny malarz, twórca nowoczesnego plakatu (choroba genetyczna – pyknodysostoza)
Thomas Jefferson, prezydent USA, jeden z autorów Deklaracji niepodległości (zespół Aspergera)
Lionel Messi, wybitny argentyński piłkarz (zespół Aspergera)
Anthony Hopkins, wybitny aktor (zespół Aspergera)
– Robimy więc coś, czego konsekwencji nie umiemy przewidzieć. To jak „zabawa w Pana Boga”.
– Dokładnie tak, bawimy się w Pana Boga i nazywamy to nauką opartą na faktach. Tymczasem nadal wiemy niezwykle mało. Są badania pokazujące, że in-vitro nie jest całkiem w porządku. I mówię tu tylko o stronie biologicznej, na której się skupiam jako lekarz, nie o stronie moralnej.
– Co jest nie tak z in-vitro?
– W przyrodzie jest konkurencja między plemnikami, podczas zapłodnienia in-vitro to my decydujemy. Nie wiemy, czym się kieruje natura, że ten jeden dociera. Teraz, kiedy my zaczniemy wybierać, plemniki nie będą tak idealnie posortowane, jak to się dzieje w naturze. Są badania, genetyka klinicznego prof. Aliny Midro z Białegostoku, która próbuje nagłaśniać tę sprawę.
Artykuł na na temat in-vitro, w którym pojawiają się wypowiedzi prof. Midro przeczytasz tutaj
Tu posłuchasz wypowiedzi prof. Midro na temat niebezpieczeństw związanych z in-vitro
– A co myśli Pani o teście NIPT? Minister zdrowia wypowiadał się o nim negatywnie, wskazując, że jest mało wiarygodny. Powiedział też, że będzie problem, kiedy wiele kobiet w Norwegii dostanie błędną informację, że ich płód może być obciążony wadami genetycznymi. I będzie presja, aby dokonały one aborcji.
– Test NIPT jest testem do wczesnego diagnozowania wad genetycznych u dziecka, np. zespołu Downa, który w połączeniu z wczesnym USG daje dobre narzędzie do wczesnego wykrywania wielu wad wrodzonych. Testy dają wysoką pewność wykrycia wady, ale nie są stuprocentowo pewne. Ryzyko błędu nadal istnieje. Obraz USG na wczesnym etapie rozwoju też nie daje stuprocentowej pewności. Dziecko przed 3. miesiącem życia płodowego ma około 3 cm wielkości, a zmiany, które można obserwować na aparacie usg muszą być co najmniej kilkumilimetrowe. Sami radiolodzy uważają ultrasonografię za metodę subiektywną, gdzie czynnik ludzki odgrywa kolosalną rolę. To wszystko może prowadzić do wątpliwości diagnostycznych i niepokoju pacjenta. Istnieje ryzyko przeprowadzania nadmiernej diagnostyki inwazyjnej, np. amniopunkcji, co jest już obciążone ryzykiem poronienia lub do presji na kobiety aby usunęły ciążę „na wszelki wypadek”.
Składając te dwie rzeczy razem, tzn. test NIPT i możliwość diagnostyki przedimplantacyjnej, można sobie wyobrazić sytuację, kiedy strach ludzi przed urodzeniem chorego dziecka może być tak duży, że – wobec możliwości poczęcia dziecka in-vitro z tą diagnostyką embrionalną – wszyscy będą chcieć mieć dziecko poczęto probówkowo, przetestowane, zdiagnozowane przed zagnieżdżeniem. Dlaczego nie, skoro będzie to możliwe?
– Poza tym unikamy wielu „nieprzyjemnych” rzeczy związanych z ciążą. I jest jeszcze jeden czynnik, teraz będzie można mieć dziecko w każdym wieku. W tej sytuacji prawdopodobne jest, że część kobiet najpierw skupi się na robieniu kariery, zapewnieniu sobie odpowiedniego statusu materialnego i potem, np. koło pięćdziesiątki, postanowi mieć dziecko. Matki w wieku babć, to następna nowa rzecz, która może stanowić problem.
– Otóż to, dziecko jako dodatek do kariery. Dziecko stanie się produktem tworzonym na zamówienie, bez oceny, czy środowisko, w którym będzie wzrastać, będzie dla niego dobre. Jest tu większa troska o zaspokojenie potrzeb kobiet lub rodziców, a nie troska o samo dziecko. Kontynuując wizję dziecka planowanego po zrobieniu kariery – możemy do tego dodać temat surogatek. Jest to już możliwe w wielu krajach, w Norwegii jeszcze nie, ale to kwestia czasu. Wtedy będzie sobie można zamówić dziecko w dowolnej części świata. Wysłać komórki swoje i męża komórki w dowolne miejsce, unikając ciąży, zachowując piękne ciało. Nasuwa się skojarzenie z Nowym wspaniałym światem Huxley’a.
– Trafne i straszne jednocześnie…
– I to się dzieje już.
– Niestety, nie ma tu myślenia o dziecku.
– Tak, bo gdyby tak było naprawdę, to na ten obraz, o którym mówimy, należałoby nałożyć drugi obraz – obraz aborcji. Od czasu wprowadzenia ustawy aborcyjnej, pół miliona Norwegów zginęło. Mówi się że to taki postęp, że z pobudek altruistycznych kobieta może dać swoją komórkę jajową drugiej kobiecie. Jeśli tak, to dlaczego nie może być dawcą dziecka, tzn. oddać dziecko do adopcji po urodzeniu go? To jest nielogiczne, że jedne dzieci się zabija, ze względu na dobro kobiety, a inne poczyna się z takim wielkim trudem. Tu nie chodzi o dobro dziecka. Proszę zobaczyć, pobranie komórki jajowej nie jest prostą sprawą. Kobieta musi dostać środki hormonalne, które mogą zagrozić jej życiu i zdrowiu. I tu się słyszy: „ale kobieta drugiej kobiecie pomoże, żeby ta druga mogła mieć dzieci”. Czyli zdrowej kobiecie poda się środki hormonalne, środki znieczulające, nakłuwa jamę brzuszną, po to, aby ona mogła altruistycznie dać komórki innej kobiecie.
To dlaczegóż na Boga, w tym samym duchu altruizmu, nie propaguje się tego, że skoro dziecko się już poczęło, to może zaproponować rozwiązanie, aby kobieta je donosiła i oddała innej, skoro sama nie jest w stanie go wychować. Dlaczego proponuje się tylko aborcje? Rozumiem, że nie wszystkie kobiety byłyby w stanie tak zrobić, ale niektóre z pewnością tak. Jednak nie ma w ogóle promocji takiej postawy, jakby ten temat w ogóle nie istniał. Poza tym, według statystyk norweskich, głównym czynnikiem wpływającym na decyzje o aborcji są problemy ekonomiczne. Czy nie należałoby się na tym skupić w pierwszej kolejności?
„Jeśli teraz tym wszystkim zacznie się manipulować, to może się okazać, że tych wad genetycznych będzie dużo więcej te, które teraz mamy. Na przykład, jeżeli wszystkie dzieci będą pięknookimi blondaskami, to np. nie będą miały w sobie czegoś ważnego, co jest potrzebne do przeżycia populacji”
– Dlaczego te zmiany dotyczą nas wszystkich?
– Bo nie wiemy, jak to całościowo wpłynie na nasz materiał genetyczny. Każda manipulacja prowadzi do konsekwencji, których później można nie opanować. To skomplikowana sprawa, ale można powiedzieć, że mamy do czynienia nie tylko z samymi genami, ale także z tym, w co te geny są „opakowane”. I jeśli teraz tym wszystkim zacznie się manipulować, to może się okazać, że tych wad genetycznych będzie dużo więcej te, które teraz mamy. Na przykład, jeżeli wszystkie dzieci będą pięknookimi blondaskami, to np. nie będą miały w sobie czegoś ważnego, co jest potrzebne do przeżycia populacji.
Kolejny aspekt – ekonomiczny, jeśli zacznie się wynajmować, płacić kobiecie za pobranie komórki jajowej, to ona będzie narażała swoje własne zdrowie, aby dostać pieniądze.
– Poza tym na tym „rynku” przebiją się osoby bogate.
– Młodzi, zdrowi, bogaci będą mieli prawo mieć wspaniałe, wyselekcjonowane genetycznie dziecko, a biedota będzie robiła tak, jak do tej pory.
To robi coś z naszym myśleniem o człowieku. Mam tu skojarzenia z USA w czasach niewolnictwa, kiedy odmawiano ludziom innej rasy prawa do czegokolwiek. To była oczywista segregacja i dzielenie ludzi na lepszych i gorszych. W tym momencie, zezwalając na eksperymenty na embrionach, odmawia się dzieciom prawa do bycia ludźmi i traktowania ich jak ludzi. I kolejne skojarzenie, tym razem bardziej drastyczne, z doktorem Mengele.
– Myślisz, że jest jakaś szansa na opamiętanie?
– Tego nie wiem. Jednak jestem przekonana, że trzeba mówić prawdę i wyjaśniać. Podoba mi się, że Kościół katolicki podjął ten temat i wypowiadał się na łamach mediów w zdecydowany sposób. Słyszałam nawet od protestantów: „dlaczego nasi biskupi tak nie mówią, jak wasz katolicki biskup?”. Ważna jest sprawa mediów, żeby o tym pisać i mówić.
To jest wspólna sprawa nas wszystkich, a to, że katolicy odważają się mówić pełnym głosem, jest ważne.
– Czy my, „zwykli” ludzie – katolicy możemy coś zrobić w tej sprawie?
– Ja siebie też postrzegam jako „zwykłego” katolika. Tu nie trzeba być naukowcem lub specjalistą w konkretnej dziedzinie, aby mieć swoje zdanie. Ważne, abyśmy uwierzyli, że my, jako zwykli ludzie, mamy głos. Każdy, podobnie jak ja, może wziąć tę ustawę, przeczytać i pomyśleć nad nią, a następnie wyrazić swój pogląd. Na przykład powiedzieć: „ja, jako matka uważam, że dziecko potrzebuje ojca”. Ważne, żebyśmy uwierzyli, że wolno nam mieć swoje zdanie. Strona przeciwna ma zdanie i… opiera się na słabo udokumentowanych badaniach.
Jako rodzice, członkowie rodzin mamy pewne doświadczenia życiowe i mamy prawo zabierać głos na ten temat. Osoby, które wychowywały się bez ojca również mają prawo zabrać głos i powiedzieć, jak to jest.
Katarzyna Jachimowicz (52). Lekarz specjalista z medycyny rodzinnej, w trakcie specjalizacji z psychiatrii. Pracuje w poradni psychiatrycznej w Telemark Sykehus. Członek Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Lekarzy.
Powołując się na klauzulę sumienia zastrzegła, że nie będzie zakładać pacjentkom spirali i wypisywać skierowań na aborcję. Z tego powodu została zwolniona z pracy przez gminę Sauherad. Wniosła sprawę do sądu, którą ostatecznie wygrała w Sądzie Najwyższym w listopadzie 2018.
O sprawie Katarzyny Jachimowicz dowiesz się więcej tutaj
Przeczytaj również wcześniejszą rozmowę z Katarzyną Jachimowicz
Przeczytaj więcej